niedziela, 26 lutego 2017

“Wikingowie. Najeźdźcy z Północy” - recenzja

Tytuł: „Wikingowie. Najeźdźcy z Północy”
Seria: Wikingowie
Autor: Radosław Lewandowski
Ilość stron: 415
Wydawnictwo: Akurat
 
„Trzymająca w napięciu historia samotnej wędrówki młodego wikinga Oddiego po iglastych lasach Labradoru (dzisiejsza Kanada). Pełna zaskakujących zwrotów akcji opowieść o jego spotkaniu z plemieniem Indian Beothuk oraz o konsekwencjach, jakie miało to wydarzenie. Oparta na udokumentowanych faktach historycznych, twórczo rozwinięta w stylu najlepszych powieści przygodowych saga o starciu dwóch cywilizacji, o wielkich namiętnościach i o niepohamowanej żądzy władzy.
Jeśli ktokolwiek zastanawiał się, dlaczego wikingowie zawładnęli zbiorową wyobraźnią i szturmem wdarli się do grona ikon popkultury, po lekturze tej książki przestanie się dziwić. Wartka akcja, pełnokrwiste postaci i fascynujące, doskonale zarysowane tło historyczne sprawiają, że „Najeźdźcy z Północy” nie tylko z nawiązką spełniają oczekiwania wszystkich, którym spodobała się pierwsza część cyklu Wikingowie, ale każą z jeszcze większym zainteresowaniem oczekiwać na trzeci tom tej niezwykłej sagi.”
 
Fabuła 10/10
 
„Wilcze dziedzictwo” zakończyło się w chwili, w której zdrajca Asgot z Czerwoną Tarczą umknął przed pogonią ze strony Eryka Zwycięskiego. Sielanka nie trwała długo, gdyż wojowie konunga znaleźli ich i „wyrżnęli w pień”. Tak by się mogło wydawać… „Najeźdźcy z Północy” zaczynają w chwili, w której młody Oddi Asgotsson dopuszcza się haniebnego czynu, a mianowicie nie rusza na pomoc swoim rodakom, a opuszcza ich i wędruje, gdzie go nogi poniosą. W trakcie swojej samotnej wędrówki w poszukiwaniu własnego miejsca trafia na miejsce walki między dwoma plemionami Indian: Beothuków oraz Mikmaków. Walka oczywiście była bardzo wyrównana: 5 mężnych Mikmaków na 2 Beothuków (w tym jedna kobieta). Finał jest oczywiście taki, że ginie przybrany syn wodza Beothuków - Kamiennego Ostrza, Samotny Jeleń, a jedyna córka tegoż wodza zostaje brutalnie zgwałcona i omal nie umiera. Dlaczego omal? Ano właśnie dlatego, że na miejscu zbrodni pojawia się młody Oddi, który ratuje Shaa-naan-dithit przed niechybną śmiercią. Prawdziwa przygoda zaczyna się w chwili, w której młody Oddi ratując niewiastę trafia do jej wioski mocno poraniony, pod czujne oko tamtejszego szamana – Czerwonego Kamienia. Na nieszczęście młoda Shaa-naan chcąc uratować swojego wybawiciela wiąże swój żywot z młodym Askomanem za pośrednictwem bogini Inyan. I tak oto Beothukowie, którzy nie słynęli ze swej gościnności wobec „bladych twarzy” stali się drugą rodziną młodego Oddiego, ale zanim do tego doszło, to młody Asgotsson musiał się nie lada napracować… A jak? To już przeczytajcie sami, bo naprawdę warto.
 
Bohaterowie 10/10
 
Oddi nie stracił nic ze swojej „magii”. Młody wiking podjął bardzo trudną decyzję – opuszczając rodaków prawdopodobnie zostanie potępiony po śmierci i nie trafi do Walhalii. A zatem pokazuje nam, że podejmowanie trudnych decyzji leży w jego naturze, bo trafiając w sam środek walk pomiędzy plemionami Indian czeka go nie lada wyzwanie. Oczywiście wpływ na te decyzje ma również młoda i ponętna niewiasta jaką jest Shaa-naan-dithit, wspomniana wcześniej córka wodza Beothuków. To dziewczę jest niezwykle uparte, ale i wierne swoim przekonaniom. Zapewne dlatego tak bardzo ją polubiłam. Wspominając bohaterów nie można zapomnieć o przebiegłym i podłym szamanie, czyli Czerwonym Kamieniu, który pragnąc osiągnąć swój cel, czyli posiąść Shaa-naan, będzie próbował zabić Oddiego. A zatem można go bez obaw uznać, za czarny charakter. Wisienką na torcie jest Snae-Kol, który z pochodzenia jest wikingiem, ale stał się prawdziwym Długim Człowiekiem (tak nazywano Beothuków) i został bratem krwi Kamiennego Ostrza, a jednocześnie wodzem wodzów. Tak naprawdę każdy z bohaterów zapada w pamięć i o każdym należałoby choćby wspomnieć, bo każdy z nich z nich jest wyjątkowy, ale przy krótkiej recenzji nie jest to możliwe.
 
Styl 10/10
 
Jak zwykle autor po mistrzowsku połączył dialogi z opisami oraz przemyśleniami bohaterów. Nie jest to łatwa sztuka, zwłaszcza, przy tak szczegółowych opisach batalistycznych. Jeśli doliczyć do tego fakt, że książkę czyta się z zapartym tchem to znaczy, że jest to literacka perełka.
 
Ocena końcowa 10/10
 
„Wikingowie. Najeźdźcy z Północy” to znakomita kontynuacja „Wikingów. Wilcze dziedzictwo”. Zdecydowanie polecam każdemu miłośnikowi mitologii skandynawskiej, a także indiańskiej. Gwarantuję, że nie będziecie się nudzić. Ponadto muszę oddać wielki pokłon i szacunek autorowi, za to ile czasu, pracy i wysiłku kosztowało go przybliżenie czytelnikowi wierzeń indiańskich, bo sama z przykrością stwierdzam, że o się o niej zapomniało. A jest niezwykle ciekawa i pouczająca. Bo drodzy czytelnicy, pamiętajmy, że „Indianie wierzyli, że ludzie są opiekunami Ziemi, że muszą zostawić ją nienaruszoną dla przyszłych pokoleń, że my należymy do Ziemi, a nie Ziemia do człowieka” (Posłowie). Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała jeszcze jednej indiańskiej mądrości: „W każdym z nas walczą dwa wilki. Jeden jest zły, to gniew, zazdrość, chciwość, pretensja, kłamstwo, pogarda i ego Drugi jest dobry, to radość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, uprzejmość, empatia i prawda. Który wilk wygra? Ten, którego karmisz.” Tym oto akcentem pragnę zachęcić do przeczytania tej wyjątkowej trylogii. Sama nie mogę się doczekać trzeciej części.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Akurat oraz Business & Culture.
 
- Frey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka