Dziki Łów, Dziki Gon, Dzikie Polowanie – tak
można przetłumaczyć na nasz język tę frazę. W języku niemieckim Dziki Łów to Wilde
Jagd lub Wildes Heer. Po angielsku: Herlaþing,
Woden's Hunt, Herod's Hunt, Cain's Hunt, the Devil's Dandy Dogs albo Gabriel's
Hounds. We Francji nazywa się go Mesnée d'Hellequin, a w Walii Hounds
of Annwn. Norwegowie mają swoichOskoreia czy też Åsgårdsreia,
natomiast Szwedzi Odens jakt lub Vilda jakten.
Czym jest Dziki Łów? Otóż, jest on znanym mitem
ludowym, którego korzenie sięgają kultury galicyjskiej i
germańskiej. Szybko zadomowił się u Skandynawów oraz u
mieszkańców Wysp Brytyjskich. Legenda mówi o wielkiej hordzie
psów i mężczyzn (najczęściej wojowników), którzy byli prowadzeni przez widmowego
wodza. Towarzyszyły im deszcze, burze, grzmoty oraz
porywiste wichry. W oddali słychać tętent kopyt i groźne wycie
ogarów. Powiadają, że ujrzenie Dzikiego Gonu zwiastuje zarazę, wojnę bądź
inną katastrofę. W najlepszym wypadku umiera jedynie ten, kto jest
świadkiem tej procesji – wtedy np. wioska czy osada nie zostaje dotknięta
żadnym nieszczęściem. Czasami ta osoba może zostać zaciągnięta do Dzikiego
Polowania i tym samym pozbawiona życia, lecz będzie ona wiodła żywot umarłego
wojownika.
Teraz przedstawię wam historię Herna Myśliwego.
Jest on duchem lasu i rogatym bogiem w angielskich wierzeniach. W hrabstwie
Berkshire narodziła się legenda, która mówiła, że Hern był niegdyś
myśliwym samego króla Ryszarda II. Pewnego dnia udali się obaj na
polowanie na jelenie. Hern zauważył szarżujące zwierzę, któremu zagrodził drogę
– w ten sposób uratował życie Ryszarda II. Jednakże jego los nie został
przesądzony. Jeden z magów cudownie go uzdrowił, lecz w zamian za to zyskał
jelenie poroże na czubku głowy. Jednak nie była to jedyna cena za uleczenie.
Mag zabrał mu także zdolność polowania. Hern po kilku dniach z rozpaczy
powiesił się na gałęzi dębu. Od tej chwili jako duch przemierza lasy
Windsoru wraz z innymi wodzami Dzikiego Gonu i razem ścigają zabłąkane
dusze. Hern dosiadający konia wędruje również z diabelnymi ogarami i wiernym
puszczykiem.
Król Herla był wodzem starożytnego ludu Brytów.
Wkrótce był on nie tylko ich królem, ale też liderem tamtejszego Dzikiego Gonu.
Pewnego wieczoru udał się na ślub karła, który mieszkał w górach. Gdy opuścił
salę biesiadną, gospodarz podarował mu konie, psy, uprzęże oraz jednegopiekielnego
ogara, który siedział na grzbiecie rumaka tuż przed królem. Oddział jego
wojska mógł zsiąść ze swoich koni tylko wtedy, gdy ogar dobrowolnie zeskoczył z
siodła. Okazało się, że noc spędzona na ślubie karła trwała aż 200 lat.
Niektórzy wojownicy spadli z koni i przemienili się w pył. Jednakże król wraz z
piekielnym ogarem i reszta oddziału wciąż wałęsają się po lasach Wielkiej
Brytanii. Zejdą z siodeł dopiero podczas Sądu Ostatecznego.
Na szkockim archipelagu wysp o nazwie Orkady także
istnieje legenda o Dzikim Gonie. Jednakże w nim nie uczestniczą wojownicy, a wróżki i
małe trolle dosiadające śnieżnobiałych koni. Często mówi się,
że poganiają przed sobą skradzioną przez nich krowę. Tak jak w
innych kulturach, pojawiają się podczas święta zimowego (Jul,
Boże Narodzenie), które odbywa się 25 grudnia.
W mitologii nordyckiej Dzikie Polowanie ma
swoją własną nazwę - Åsgårdsreien. Jednym z jego głównych elementów
był Odyn przebrany za boga wiatru i powietrza (wierzono, że
dusze leciały wraz z wiatrem). Dosiadał on swego ośmionogiego rumaka Sleipnira,
którym przemierzał przestworza, a wokół niego gromadziły się wojska umarłych.
Rzadko kiedy widywano ten przemarsz, ale czasami można było usłyszeć szczekania
ogarów Odyna. Podobno wtedy cały las cichnął, a pogoda diametralnie się
zmieniała. W Szwecji Dziki Gon z udziałem Odyna odbywał się tylko w niedziele.
Sam bóg nie dosiadał Sleipnira, lecz stał na wozie, ciągniętym
przez psy lub też jego wilki. Kiedy jednak jego zwierzęta były zbyt zmęczone,
aby polować, zagarniał ptaki, które robiły to za nie. Na trasach Dzikiego
Polowania nie budowano domów, a gdy zauważono mroczną procesję, szybko
kładziono się na ziemię. 25 grudnia należało nosić ze sobą kawałek
stali, którym można by było przepędzić Odyna oraz pajdę chleba dla
rozwścieczonych i zgłodniałych psów.
Wodan, jeden z najważniejszych germańskich
bogów oraz odpowiednik skandynawskiego Odyna, jest znanym wodzem
Dzikiego Polowania w Anglii, Niemczech, Szwajcarii i Skandynawii.
Wszyscy w pewnej niemieckiej wiosce wiedzą, że nie należy wałęsać się w nocy po
wrzosowiskach, lasach i skrzyżowaniach dróg. Jednakże niegdyś pijany chłop
wracał do domu w późnych godzinach, przemierzając leśne ścieżki. Nagle usłyszał
groźne szczekanie psów. Nie uląkł się, gdyż był w pijackim amoku, a przy tym
nie zszedł ze środka niebezpiecznej ścieżki. W końcu zza mgły wyłonił się
jeździec na białym koniu. Zaproponował chłopu urządzenie zawodów – mieli oni przeciągać
nie linę, jak to zwykle bywa, lecz łańcuch. Pijaczyna nie chcąc się
wysilać, przywiązał go do dębu. Wodan uznał, że jest to oszustwo, lecz
mężczyzna w gruncie rzeczy nadal w jakiś sposób trzymał łańcuch – gdy bóg
ciągnął, chłop szybko przywiązywał go do drzewa, a gdy puszczał, on także
rozwiązywał wiązanie. I tak w kółko. Dąb trzeszczał i wydawało się, że runie,
lecz tak się nie stanie. Wodan po chwili uznał, że mieszkaniec wioski wygrał
zawody i postanowił go nagrodzić. Przywołał on wielkiego jelenia, który padł
martwy przed bogiem. Chłop ściągnął buta i zapakował w niego krew oraz tyle
mięsa, ile się dało. Bóg zniknął, a mężczyzna udał się do domu. Kiedy wracał
przez las do żony i dzieci, but stawał się coraz cięższy i cięższy, aż w końcu
okazało się, że krew zmieniła się w złote monety, a mięso w srebrne.
Nawet w Polsce mamy wzmianki o Dzikim
Gonie. Na zachodzie, blisko granicy polsko-niemieckiej znajduje się góra „Buller
Mountain” (nie znalazłam polskiego odpowiednika). W noc Św.
Bartłomieja, tj. 24 sierpnia, wódz Dzikiego Polowania i jego umarła grupa
udają się na szczyt. Towarzyszą temu krzyki i wycie ogarów. Pewnej nocy myśliwy
z pobliskiego miasteczka usłyszał rozdzierające wrzaski. Przekonany, że to
kłusownicy, podążył za niepokojącym dźwiękiem. W końcu ujrzał tajemniczych
osobników, lecz nie mógł ich dogonić. Kiedy zorientował się, kim są, zaklął i
wypowiedział bluźniercze słowa. Począł uciekać, ale wódz Dzikiego Gonu zawołał
za nim: „Mamy coś dla ciebie!”. Po chwili wóz myśliwego zachwiał się pod
naporem wielkiego ciężaru. Okazało się, że z nieba spadły na niego odcięte,
ludzkie nogi.
- Gumiguta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz