Jak wspominałam, bęben służył za wierzchowca szamana, na
którym wędruje po królestwie duchów, ale bicie w bęben wzywało duchy, wprawiało
w trans. Pałeczkami szaman poganiał swego konia, ale także mogły być przydatne
do wróżenia. Człowiek stając się szamanem dostawał pierwszy bęben, którego
tworzenie było wielkim wydarzeniem. Następowało także uroczyste ożywienie
instrumentu. Szaman wyruszał na pierwszą podróż na bębnie, by pokazać skończone
dzieło duchowi, który asystował, podczas wyrabiania instrumentu. Samojedzi
uważali, że bęben to zaczarowany renifer, a szaman mawiał:
Zwierzę, które mnie niesie,
To szlachetny renifer
Po skończeniu bębna następowało wtajemniczenie szamana,
prawdziwa próba, która nieraz kończyła się śmiercią. Tunguzi swemu nowemu
szamanowi szykowali drabinę z szczeblami z mieczy. Próba następowała o świcie,
wszyscy mieszkańcy wioski zbierali się wokół drabiny wbitej w ziemię. Szamanowi
przyprowadzano białego renifera, którego zabijał i pił jego krew. Po tym był
gotowy wspiąć się po nietypowej drabinie. Wokół pasa kandydata obwiązywano
koniec sznura, drugi koniec miała trzymać osoba na dole. Kiedy szaman stawiał
stopę na ostatnim szczeblu, prosił duchy o wsparcie, potem osoba na dole
ciągnęła za swój koniec. Upadek na słomę nieraz kończył się śmiercią lub
poważnymi obrażeniami.
Pełnoprawny szaman był odpowiedzialny za dobro wspólnoty.
Każdy rywal był wyczerpujący psychicznie i fizycznie. Pokaz miał zadziwić,
przerazić, a przede wszystkim przekonać widzów, że to prawda. Rytuały nosiły cechy teatru. Muzyka i taniec
odgrywały elementarną rolę. Melodia, wygrywana na bębnie wprawiała szamana w
trans, a publiczność oczarować. Szaman odtwarzał odgłosy duchów, zwierząt.
I tak podczas wypędzania choroby, najpierw wzywał wszystkie
duchy, te dobre, by walczyły ze złymi, przynoszącymi zarazę. Wymieniał duchy po
imieniu, opisując je widowni. Niektóre duchy nie zjawiały się chętnie. Nagle
ogień ogniska przygasał, a szaman ściszał głos. Jedynie uderzenie w bęben
przybierało na sile. Wtem na namiocie pojawiał się kontur jakiegoś zwierzęcia,
a szaman zaczął ziewać, co oznaczało połknięcie przez niego przybyłego ducha.
Szaman wyruszał w podróż do świata duchów, Przybywał pod
drzewo świata, gdzie spotykał się z pierwszym na świecie szamanem, który
udzielał mu rad. Po otrzymaniu wskazówki, co dolega choremu i jak się tego
pozbyć, szaman wracał na ziemię, czemu towarzyszył straszny krzyk. Szaman cały
czas tańczył, a w momencie powrotu mdlał. Pomocnik szamana, najczęściej
kandydat na szamana, musiał go wybudzić z transu. Ale to nie koniec, bo szaman po powrocie do
świata żywych, usiał wyruszyć w następną podróż. Do świata, zwanego
zewnętrznym, znajdującym się ponad niebem. Przedtem w jurcie zostawali tylko
dorośli. W jurcie stałą imitacja drzewa świata na którą wskakiwał szaman, co
oznaczało wznoszenie się do nieba. Po chwili zaczynał śpiewać. Wspinał się
coraz wyżej, dokładnie opisując etapy swej wędrówki. Podczas wspinaczki
przewidywał niektóre najbliższe błahe wydarzenia. Pogodę, zaległą ofiarę. W
końcu odnajdywał boga Ulgona, od niego dowiadywał się najistotniejszych rzeczy,
poczym znowu padał w ekstazie nieprzytomny.
Teraz następowało przepędzenie złego ducha z ciała chorego.
Pierwszym stopniem tego rytuału była kłótnia miedzy szamanem a duchem, gdyż
duch nie miał zamiaru opuszczać swego żywiciela. Ale szaman nie wyganiał złego
ducha w nicość, tylko dawał mu alternatywę. Zazwyczaj jakieś zwierzę.
Przyprowadzono nową ofiarę, zakładano jej na szyi wysuszone jelito, a szaman
ciągnął za jeden koniec, w tym czasie Toś zabijał zwierzę, a duch przechodził
po jelicie do zwłok. Żywił się mięsem.
Ten przykład dotyczył syberyjskich plemion, ale szamanizm
istniał w wielu innych kulturach. U Celtów podczas inicjacji szaman musiał
umrzeć, by móc się odrodzić na nowo już jako szaman. Nie obeszło się podczas
tego rytuału bez podróży w zaświaty, zwane Annwn. Inicjacja niekiedy polegała
na rozczłonkowaniu szamana, by mógł odrodzić się jako szaman. Czasami kandydat spotykał się z boginią
płodności.
Szamanizm był bardzo rozpowszechniony wśród Indian Północnych.
Oprócz bębnów używali w swych rytuałach grzechotek, które przekazywały energię.
Bardzo często na początku rytuału okadzano ludzi, przedmioty, zwierzęta.
Używano do tego zwykłych ziół, np. szałwii, ale także narkotyków. Okadzanie
służyło oczyszczeniu, dym w wielu kulturach ma właściwości oczyszczające.
Sprowadzano za jego pomocą duchy. Szaman okadzał sobie „serce” i „umysł”.
Czasami stosowano krąg, miast dymu, który szaman zakreślał grzechotką wokół
siebie. Przed wizją, szaman musiał pościć. Głód bowiem w ekstremalnym pojęciu
sprawia, że człowiek ma halucynację.
Sprowadzano za jego pomocą duchy. Szaman okadzał
sobie „serce” i „umysł”. Czasami stosowano krąg, miast dymu, który szaman
zakreślał grzechotką wokół siebie. Przed wizją, szaman musiał pościć. Głód
bowiem w ekstremalnym pojęciu sprawia, że człowiek ma halucynację.- Sonia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz