Bieszczady to jeden z najbardziej rozpoznawalnych regionów w
Polsce. Kojarzy się z puszczami, pierwotnością i dzikością. Nic dziwnego, że
mieszkańcy wykształcili własne opowieści, legendy. Można rzec, ze Bieszczady
diabłami i aniołami stoją. Biesy i Czady
to dwa rodzaje diabłów, które żyły w Bieszczadach, zanim pojawił się tam
człowiek. Jednak brakowało równowagi między złem i dobrem, a żaden Anioł nie
zgodził się zejść do Bieszczad. Diabły naradzały się co zrobić, bo i one
rozumiały, że samemu żyć i nie mieć komu dokuczać jest nudnym bytem. Biesy i
Czady rzuciły monetą, co osądziło, że Czady zajmą się dobrą robotą, a Biesy
złą. Biesy nie pozwalały się nikomu
zatrzymywać w Bieszczadach, więc San postanowił pokonać złego czarta. A jedynym
na to sposobem było zaatakowanie go o świcie, kiedy zrzucał skrzydła, by wejść
do rzeki. Wtedy to San zaatakował. Bies zaczął przegrywać, a nie mógł znaleźć
swoich skrzydeł, których pozbył się jeden z Czadów. San i Bies wpadli do rzeki
i zginęli. Plemię Sana, nazwało rzekę na jego cześć, a krainę, którą
zamieszkiwali Bies-Czadami.
W Bieszczadach nie brakowało i nadal nie brakuje Czarownic. Ludzie
poznawali Czarownice na różne sposoby, jedną z skuteczniejszych było
obserwowanie brzydkich bab, które nie obeszły kościoła trzy razy , podczas
rezurekcji. Domowym sposobem na złapanie danej czarownicy było odkładanie
drewienka od 13 grudnia do Bożego Narodzenia,, a w tym dniu spalić je, a nad
ogniem stawić garnek z kawałkiem materiału do cedzenia mleka z gwoźdźmi. Czarownica,
co ongiś źle zrobiła dla tego domu, cierpiała katuszę, toteż przychodziła do
chaty, prosić o wybaczenie. Jeśli chcemy mieć z głowy złą czarownicę, nie wolno
jej darować krzywd.
Czarownice można było rozpoznać jeszcze w święto
Błahowieszczenia, Jurija i Znysienia.
Wtedy to przemieniały się w zwierzęta,
koty, psy, myszy albo tańczyły nago po rosie. W te dnie mogło się złapać
Czarownicę, stawiając przed stajnią bronę z zębami, a samemu ukrywało się w
środku. Zwierzę, które przeszło przez bronę byłą Czarownicą, więc należało je
pobić. Następnego dnia, szybo zauważało się pobitą kobietę we wsi.
Niezwykła fauna Bieszczad nie kończy się na Biesach i
Czadach. Dość częstym zjawiskiem są Rusałki Górskie, zwane też MIawami, wabiące
młodzieńców w mrocznie knieje. Bardzo złośliwymi duszami są Propastnyki,
których nie sposób zobaczyć, albowiem są niewidzialne, ale można wpaść w ich
pułapkę. Zazwyczaj czyha w źródłach. Zasypianie na świeżym powietrzu może
skończyć się spotkaniem z Zmorą, która dusi śpiących. Pojawia się pod postacią
czarnego kota. Błądzoń, zwabia
podróżnych na manowce. Dzieci urodzone w Bieszczadach są narażone na
podmienienie przez Mamuny. Niekiedy Mamuny swym pocałunkiem odmieniają dorosłe
osoby. Często miesza w sprawach miłosnych, sprawia, że miłość młodych ulatuje.
Odmieńców należy bit brzozową miotłą, aby odgonić Mamunę.
Wiele złośliwych istot pochodzi z związku biesa
Chryszczatego i wodnicy Sianki. Jednym z ich potomstwa są Berdniki, czyhające
na połoninach, Wyglądem przypominają strachy na wróblę, mają zaszyte twarze,
albowiem ich ojciec nie mógł znieść ich wrzasku, więc kazał wszystkim
pozaszywać buzie. Przywołują na granie pioruny, które straszą turystów.
Dlatego, kiedy burza szaleje nad połoninami pod żadnym pozorem nie można wybierać
się w góry. Nie tylko Berdniki sprowadzają pioruny. Ich rodzeństwo, Kiczerki,
bawią się w czasie burzy, goniąc za piorunami w wsi. Jedynym sposobem wygnania
Kiczerek jest zadzwonienie dzwonem w cerkwi.
Pełno w Bieszczadach
starych cmentarzy na które trzeba wyjątkowo uważać, albowiem na nich pojawią
się upiory. Upiory są bardzo podobne do wyobrażenia wampira. Zostają nimi
ludzie po śmierci. W Jaworniku koło Komańczy, przed zakopaniem, każdemu
zmarłemu wbijano osikowy kołek w serce, by zmarły nie mógł już wstać. Zazwyczaj
upiór przebudzał się za trzeciego dnia od śmierci. Należy taki grób pilnować,
stojąc w leszczynowym kręgu, który odgania zło. Gdy pojawiała się mara,
należało łeb jej odciąć i znów odprawić pogrzeb.
Wiele jest miejsc, które warto odwiedzić i poznać ich
tajemnicę. Jeśli będziecie niedaleko Hoczwi i Bachlawy, warto poszukać wzgórza
Wisielnik, gdzie jak wskazuje nazwa, wieszano skazańców. Dawniej wznosił się
tam słowiański gród Horodysk. Dla przestrogi wisielców pozostawiano na szubienicy
przez kilka tygodni. W Bieszczadach można znaleźć też sporo Sarbów, które
pozostały po licznych zbójeckich hordach. Jedna z legend opowiada o Aleksym
Doboszu, który schował łupy na stoku
Łopiennika, sadząc tam drzewko kaliny. Nieraz śmiałkowie, chcieli odszukać
skarb, ale nikomu się to nie udało.
Wiele miejsc powstało za sprawą Biesów, które lubili
dopiekać ludziom i Czadom. Jednym z
takich miejsc jest Diable Szczycisko. Biesom nie podobał się nurt rzeki
Wetliny, która wpadała do Sanu, więc zmienili jej bieg, usypując wzgórze między
widłami Sanu i Solinki. Ciekawą górą jest Liwocza na której zbudowano gród, a
potem miasto, lecz mieszkańcy byli chciwi i wygnali księdza, który przeklął
miasto. Od tego czasu miasto nawiedzały klęski, aż w końcu miasto się zapadło.
Informacje zaczerpnięte z książek Andrzeja Potockiego.
- Sonia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz