niedziela, 16 listopada 2014

Opowieści Bieszczadzkie

Bieszczady to jeden z najbardziej rozpoznawalnych regionów w Polsce. Kojarzy się z puszczami, pierwotnością i dzikością. Nic dziwnego, że mieszkańcy wykształcili własne opowieści, legendy. Można rzec, ze Bieszczady diabłami i aniołami stoją. Biesy  i Czady to dwa rodzaje diabłów, które żyły w Bieszczadach, zanim pojawił się tam człowiek. Jednak brakowało równowagi między złem i dobrem, a żaden Anioł nie zgodził się zejść do Bieszczad. Diabły naradzały się co zrobić, bo i one rozumiały, że samemu żyć i nie mieć komu dokuczać jest nudnym bytem. Biesy i Czady rzuciły monetą, co osądziło, że Czady zajmą się dobrą robotą, a Biesy złą.  Biesy nie pozwalały się nikomu zatrzymywać w Bieszczadach, więc San postanowił pokonać złego czarta. A jedynym na to sposobem było zaatakowanie go o świcie, kiedy zrzucał skrzydła, by wejść do rzeki. Wtedy to San zaatakował. Bies zaczął przegrywać, a nie mógł znaleźć swoich skrzydeł, których pozbył się jeden z Czadów. San i Bies wpadli do rzeki i zginęli. Plemię Sana, nazwało rzekę na jego cześć, a krainę, którą zamieszkiwali Bies-Czadami.  
W Bieszczadach nie brakowało i nadal nie brakuje Czarownic. Ludzie poznawali Czarownice na różne sposoby, jedną z skuteczniejszych było obserwowanie brzydkich bab, które nie obeszły kościoła trzy razy , podczas rezurekcji. Domowym sposobem na złapanie danej czarownicy było odkładanie drewienka od 13 grudnia do Bożego Narodzenia,, a w tym dniu spalić je, a nad ogniem stawić garnek z kawałkiem materiału do cedzenia mleka z gwoźdźmi. Czarownica, co ongiś źle zrobiła dla tego domu, cierpiała katuszę, toteż przychodziła do chaty, prosić o wybaczenie. Jeśli chcemy mieć z głowy złą czarownicę, nie wolno jej darować krzywd. 

Czarownice można było rozpoznać jeszcze w święto Błahowieszczenia,  Jurija i Znysienia. Wtedy to  przemieniały się w zwierzęta, koty, psy, myszy albo tańczyły nago po rosie. W te dnie mogło się złapać Czarownicę, stawiając przed stajnią bronę z zębami, a samemu ukrywało się w środku. Zwierzę, które przeszło przez bronę byłą Czarownicą, więc należało je pobić. Następnego dnia, szybo zauważało się pobitą kobietę we wsi.  
Niezwykła fauna Bieszczad nie kończy się na Biesach i Czadach. Dość częstym zjawiskiem są Rusałki Górskie, zwane też MIawami, wabiące młodzieńców w mrocznie knieje. Bardzo złośliwymi duszami są Propastnyki, których nie sposób zobaczyć, albowiem są niewidzialne, ale można wpaść w ich pułapkę. Zazwyczaj czyha w źródłach. Zasypianie na świeżym powietrzu może skończyć się spotkaniem z Zmorą, która dusi śpiących. Pojawia się pod postacią czarnego kota. Błądzoń,  zwabia podróżnych na manowce. Dzieci urodzone w Bieszczadach są narażone na podmienienie przez Mamuny. Niekiedy Mamuny swym pocałunkiem odmieniają dorosłe osoby. Często miesza w sprawach miłosnych, sprawia, że miłość młodych ulatuje. Odmieńców należy bit brzozową miotłą, aby odgonić Mamunę.

Wiele złośliwych istot pochodzi z związku biesa Chryszczatego i wodnicy Sianki. Jednym z ich potomstwa są Berdniki, czyhające na połoninach, Wyglądem przypominają strachy na wróblę, mają zaszyte twarze, albowiem ich ojciec nie mógł znieść ich wrzasku, więc kazał wszystkim pozaszywać buzie. Przywołują na granie pioruny, które straszą turystów. Dlatego, kiedy burza szaleje nad połoninami pod żadnym pozorem nie można wybierać się w góry. Nie tylko Berdniki sprowadzają pioruny. Ich rodzeństwo, Kiczerki, bawią się w czasie burzy, goniąc za piorunami w wsi. Jedynym sposobem wygnania Kiczerek jest zadzwonienie dzwonem w cerkwi.

Pełno  w Bieszczadach starych cmentarzy na które trzeba wyjątkowo uważać, albowiem na nich pojawią się upiory. Upiory są bardzo podobne do wyobrażenia wampira. Zostają nimi ludzie po śmierci. W Jaworniku koło Komańczy, przed zakopaniem, każdemu zmarłemu wbijano osikowy kołek w serce, by zmarły nie mógł już wstać. Zazwyczaj upiór przebudzał się za trzeciego dnia od śmierci. Należy taki grób pilnować, stojąc w leszczynowym kręgu, który odgania zło. Gdy pojawiała się mara, należało łeb jej odciąć i znów odprawić pogrzeb.    

Wiele jest miejsc, które warto odwiedzić i poznać ich tajemnicę. Jeśli będziecie niedaleko Hoczwi i Bachlawy, warto poszukać wzgórza Wisielnik, gdzie jak wskazuje nazwa, wieszano skazańców. Dawniej wznosił się tam słowiański gród Horodysk. Dla przestrogi wisielców pozostawiano na szubienicy przez kilka tygodni. W Bieszczadach można znaleźć też sporo Sarbów, które pozostały po licznych zbójeckich hordach. Jedna z legend opowiada o Aleksym Doboszu, który  schował łupy na stoku Łopiennika, sadząc tam drzewko kaliny. Nieraz śmiałkowie, chcieli odszukać skarb, ale nikomu się to nie udało.

Wiele miejsc powstało za sprawą Biesów, które lubili dopiekać ludziom i Czadom. Jednym z  takich miejsc jest Diable Szczycisko. Biesom nie podobał się nurt rzeki Wetliny, która wpadała do Sanu, więc zmienili jej bieg, usypując wzgórze między widłami Sanu i Solinki. Ciekawą górą jest Liwocza na której zbudowano gród, a potem miasto, lecz mieszkańcy byli chciwi i wygnali księdza, który przeklął miasto. Od tego czasu miasto nawiedzały klęski, aż w końcu miasto się zapadło. 

Informacje zaczerpnięte z książek Andrzeja Potockiego. 

- Sonia 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka