czwartek, 13 listopada 2014

Śmierć w epoce średniowiecza i renesansu (Europa)

Przyjrzyjmy się postaciom, które występują w Chrześcijaństwie. Archanioł Gabriel zazwyczaj dobrze kojarzy się wyznawcom tej religii. Jest on głównie symbolem zwiastowania, objawienia oraz miłosierdzia. Jednakże można dopatrzeć się również symbolu śmierci. Podobno czuwał nad śmiercią królów i władców. W tradycji żydowskiej uważa się, że pochował Mojżesza oraz zniszczył wojska asyryjskie. Często przedstawia się go w białych lub dworskich szatach, z lilią w ręce, symbolem Maryi. Dodatkowo atrybutem Gabriela jest jego Róg, w który dmie ogłaszając w ten sposób rozpoczęcie Sądu Ostatecznego. 
Archanioł Samael również uważany jest za anioła śmierci w Judaizmie, jednakże twierdzi się, że potrafi on też zahamować egzekucję. Podobno to on namówił Ewę do skosztowania Zakazanego Owocu, ale także nie dopuścił do morderstwa syna Abrahama. Jest on piątym archaniołem, który wykonuje wyroki śmierci. Na początku miał na imię Sa’el, lecz po upadku przybrał nowe imię, a wraz z nim związała się śmierć. Dopiero, gdy Samael zostanie wyzwolony od śmierci, odzyska swoje dawne imię. Archanioła przedstawia się w różny sposób - czasem przypomina mężczyznę, lecz na obrazach można również zobaczyć kobiecą wersję postaci.

Azrael w przeciwieństwie do innych archaniołów, nie jest utożsamiany ze śmiercią w tekstach religijnych, lecz w tradycji i kulturze. Często przedstawiany jest jako postać o czterech twarzach, czterech tysiącach skrzydeł i takiej liczbie języków i oczu na ciele, jaka wynosi populacja ludzka. To on umrze jako ostatni, tym samym wymazując wszystkie daty śmierci i narodzin całej ludzkości. Jeszcze krótko na temat Muzułmanów. Wierzą, że Azrael zabiera każdą duszę ze sobą, a następnie oddaje ją Bogu. Jednakże w Koranie nie ma żadnych dowodów na to, że imię Azrael było wpisane w tej księdze.

W Katolicyzmie szczególne role przypisuje się Archaniołowi Michałowi. To wódz Armii Boga odziany jest w pełną zbroję, oraz obrońca prawdziwego Kościoła. Niemniej, utożsamiany jest również z godziną śmierci, a także z dobrym i szlachetnym umieraniem. Wraz z ludzkimi duszami przemierza Czyściec i prowadzi je na sąd boski. W Apokalipsie Św. Jana Archanioł staje na czele Zastępów Anielskich i wyprawia się z nimi na bój ze smokiem, uosobieniem szatana, którego pokonuje. Daje szansę zmarłym, pozwalając im odkupić swoje grzechy. W malarstwie Michał często ukazywany jest z wagą, na której podobno waży ludzkie dusze, a następnie rozdziela je. W sztuce bizantyjskiej Archanioła Michała widzimy w stroju dworskiego dygnitarza i z długą laską (atrybut strażnika Kościoła).

Czterej Jeźdźcy Apokalipsy to postacie, występujące w Apokalipsie św. Jana. Sam Bóg trzyma w swojej prawicy zwój, zapieczętowany siedmioma pieczęciami. Według Biblii Baranek Boży ma otworzyć pierwsze cztery pieczęcie, z których przywoła się cztery istoty, dosiadające koni. Jeźdźcy Apokalipsy symbolizują cztery nieszczęścia Sądu Ostatecznego. „A gdy otworzył czwartą pieczęć, słyszałem głos czwartego zwierzęcia mówiący: Chodź, a patrzaj! I widziałem, a oto koń płowy, a tego, który siedział na nim, imię było Śmierć, a Otchłań mu towarzyszyła; i dana im jest moc nad czwartą częścią ziemi, aby zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez zwierzęta ziemskie.” Biblia nadała imię tylko i wyłącznie Śmierci, która dosiadała płowego konia. Płowy Jeździec nie ma żadnych atrybutów, ale ilustratorzy i malarze dodali mu wielką, ostrą kosę, którą sieka nieszczęśników. Poprzedza on Hades, miejsce spoczynku zmarłych. Kolor wierzchowca przypomina połączenie żółtej i bladozielonej barwy. Płowy przypomina kolor trupa, który leży już od kilku dni, zapomniany przez bliskich. Śmierć istnieje od wieków, nie wiadomo, kiedy powstała, nie wiadomo, kiedy zniknie z tego świata. Choć Śmierć przez wielu jest utożsamiana z nieuchronnym końcem, to ona często daje nadzieję na nowe, czasami lepsze życie w innym świecie. To postać bardzo obowiązkowa, nigdy się nie spóźnia, ale też nie jest nadgorliwa. Przychodzi po tych, którzy nie zginęli z rąk jego braci.

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Śmierć raz jest kobietą, a raz mężczyzną? Wiele zależy od pierwszych przedstawień Śmierci w tekstach kultury. Zazwyczaj, gdy od początku jest ona ukazywana np. jako mężczyzna, to z rzadka na przestrzeni wieków jej wizerunek drastycznie się zmienia, czyli w tym wypadku płeć. Spójrzmy na dzieła Petrarki, XIV-wiecznego poety włoskiego. Śmierć ukazywana jest jako kobieta ubrana na czarno. Ważny jest również rodzaj rzeczownika. W Polsce Śmierć ewidentnie jest rodzaju żeńskiego (tak samo jak we Francji czy Hiszpanii), lecz już w Niemczech lub Anglii to postać o rodzaju męskim. Także Biblia ma nieco do powiedzenia w tej sprawie. Pierwsi ludzie na Ziemi, Adam i Ewa, są właśnie utożsamiani ze zjawiskiem śmierci. Częściej to jednak Ewa padała ofiarą negatywnego odbioru, bowiem to ona pierwsza zjadła i podarowała swojemu partnerowi Zakazany Owoc, a co za tym idzie, dopuściła się grzechu. Jednakże i Adam się nie wymigał. On za to był kojarzony z Diabłem, a tym samym ze straszliwą śmiercią.

Teraz zastanowimy się nad atrybutami Śmierci. Każdy wie, że podstawowym „wyposażeniem” Śmierci jest ostra kosa, lecz czy pojawiają się jakieś inne przedmioty? W średniowieczu i epoce renesansu wielokrotnie pokazywano ją z pomniejszym sierpem lub łukiem oraz strzałami. Przedmioty związane z łucznictwem szczególnie popularne były w czasie, gdy Europę nawiedziłaCzarna Śmierć. Na obrazach z tego okresu często przedstawiano umarłych, którzy zostali przeszyci strzałami. Wtedy też Śmierć była wychudłym mężczyzną przyodzianym w białą szatę i oczywiście trzymała strzałę w kościstej ręce. Taką personifikację widzimy w znanym obrazie Hieronima Boscha pt. „Śmierć skąpca”.

Szczególną rolę w rozprzestrzenianiu się nowych wizji Śmierci odegrała epidemia dżumy, potocznie nazywana „Czarną Śmiercią”. Choroba pojawiła się na kontynencie europejskim w XIV wieku i siała spustoszenie wśród ludzi. Nieważne, czyś był królem, urzędnikiem albo chłopem – kiepska higiena zabijała każdego. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziano, czym są higiena i antyseptyka, więc całą winę zwalano na Boga i złe ułożenie planet, a także na tzw. „złe powietrze”. Niemniej w tym okresie kultura przeżywała swoisty rozkwit. Pojawił się termin„Danse Macabre”, czyli „Taniec Śmierci”. Jak sama nazwa wskazuje, ten motyw ukazuje tytułową Śmierć w tańcu. Ale to nie wszystko. Śmierć była wesołym i rozbawionym kościotrupem obleczonym robalami, ropuchami i innymi oślizgłymi stworzeniami, która wesoło hasała sobie wśród ludzi. Dobór osób towarzyszącym szkieletom nie był przypadkowy. Na obrazach i drzeworytach pochodzą oni z różnych stanów – koło papieża pląta się chłop, w rogu może być służąca z rycerzem, a jeszcze indziej dziecko ze starcem. Ukazywało to tzw. „vanitas”, czyli marność życia, jego przemijanie i bezsensowność. Najlepszym przykładem Tańca Śmierci w literaturze polskiej jest „Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią”, o którym za chwilę opowiem.

„Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią” jest średniowiecznym wierszem, w którym autor przedstawił Śmierć, a tym samym ukazał tradycyjny obraz Kostuchy, polskiego odpowiednika Śmierci. Tytułowy Polikarp, osoba uczona i niezwykle mądra, zażyczył sobie od Boga możliwość ujrzenia Śmierci. Ona oczywiście ukazała mu się, lecz pod postacią dość odrażającą:
„Uźrzał człowieka nagiego,
Przyrodzenia niewieściego,
Obraza wieimi skaradego,
Łoktuszą przepasanego.
Chuda, blada, żołte lice
Liści się jako miednica;
Upadł ci jej koniec nosa,
Z oczu płynie krwawa rosa;
Przewiązała głowę chustą,
Jako samojedź krzywousta;
Nie było warg u jej gęby,
Poziewając skrzyta zęby;
Miece oczy zawracając,
Groźną kosę w ręku mając;
Goła głowa, przykra mowa,
Ze wszech stron skarada postawa -
Wypięła żebra i kości,
Groźne siecze przez lutości.” 
Anonimowy autor tego dzieła wyraźnie przedstawia Śmierć jako kobietę o odrażającej aparycji z tradycyjną kosą w dłoni. Wyjaśnia także jej pochodzenie:
„Gdy stworzył Bog człowieka,
Iżby był żyw eż do wieka,
Stworzył Bog Jewę z kości
Adamowi ku radości.
Dał jemu moc nad źwierzęty,
By panował jako święty;
Podał jemu ryby z morza
Chcąc go zbawić wszego gorza;
Polecił mu rajskie sady
Chcąc ji zbawić wszej biady.
To wszytko w jego moc dał,
Jedno mu drzewo zakazał,
By go owszejki nie ruszał
Ani się na nie pokuszał,
Rzeknąc jemu: "Jedno ruszysz,
Tedy pewno umrzeć musisz!"
Ale zły duch Jewę zdradził,
Gdy jej owoc ruszyć radził.
Ewa się ułakomiła,
Śmiałość uczyniła;
W ten czas się ja poczęła;
Gdy Ewa jabłko ruszyła;
Adamowi jebłka dała,
A ja w onem jebłk[u] była.
Adam mię w jebłce ukusił,
Przeto przez mię umrzeć musił;
W tem Boga barzo obraził,
Wszytko swe plemię zaraził.”
W poniższym fragmencie mamy przykład Danse Macabre, ale też wyjaśnienie pochodzenia mocy pozbawiania życia:
„Stworzyciel wszego stworzenia
Pożyczył mi takiej mocy,
Bych morzyła we dnie i w nocy.
Morzę na wschod, na południe,
A umiem to działo cudnie;
Od połnocy do zachodu
Chodzę nie pytając brodu
Toć me nawięcsze wiesiele,
Gdy mam morzyć żywych wiele;
Gdy się jimę z kosą plęsać,
Chcę jich tysiąc pokęsać.
Toć jest mojej mocy znamię -
Morzę wszytko ludzskie plemię:
Morzę mądre i też wiły,
W tym skazuję swoje siły;
I chorego, i zdrowego,
Zbawię żywota każdego;
Lubo stary, lubo młody,
Każdemu ma kosa zgodzi;
Bądź ubodzy i bogaci,
Szwytki ma kosa potraci;
W[o]jewody i czestniki,
Wszytki świecskie miłostniki,
Bądź książęta albo grabie,
Wszytki ja pobierze k sobie.”
Utwór jeszcze się ciągnie i ciągnie (mowa jest również o dobrych uczynkach oraz czym jest śmierć dla poszczególnych stanów), więc radzę zajrzeć na Internety, aby przeczytać cały wiersz. Na swój sposób przygotowywał on średniowiecznego człowieka na nadajecie śmierci i pokazywał, co należy robić, a czego nie, aby zostać zbawionym. 

Specyficznym rodzajem „Tańca Śmierci” jest tzw. motyw „Śmierci i Dziewczyny”. W sztuce malarskiej w renesansie Śmierć piękna nie była, lecz pozostawała ona w lubieżnym uścisku z urodziwą, często nagą i zdrową kobietą. Na obrazach ukazywano kontrasty między chorobą, odejściem ze świata ziemskiego, a pełnią życia i witalnością ludzi. 

Motyw Danse Macabre pojawia się w tzw. legendzie o „Trzech Żywych i Trzech Zmarłych”. Tytułowi „Zmarli” byli niegdyś duchownymi, natomiast „Żywi” to diuk, hrabia oraz książę. Trzej młodzi i bogaci władcy spotykają kościotrupy na cmentarzu podczas polowania na zwierzynę i wdają się z nimi w rozmowę. „Zmarli” są jakby pośmiertnym odbiciem „Żywych”. Szkielety mówią do gości, że wkrótce staną się tacy jak oni – brzydcy, odrażający i chudzi. Mówią również, że bogactwo, honor i moc nie mają żadnej wartości w godzinie śmierci. Ukazuje to bezsilność wobec Śmierci, której nie da się przekupić. Treść legendy wiąże się z popularnym motywem „Triumfu Śmierci”…

To właśnie legenda o „Trzech Żywych i Trzech Zmarłych” zapoczątkowała motyw „Triumfu Śmierci”. Jak sama nazwa wskazuje, Śmierć triumfuje nad żywymi, ma od nich większą moc. Na obrazach czy rzeźbach Śmierć może dzierżyć insygnia królewskie albo chociaż koronę, symbole władzy, kontroli i potęgi. Jest ona ukazywana w trakcie zabijania, w tradycyjnym czarnym płaszczu, kosą w ręku, czasami na koniu czy w wozie. Jednym z najsławniejszych obrazów z tą tematyką jest „Triumf Śmierci” Pietera Brueghela starszego. Ukazana została przerażająca bitwa między żywymi, a umarłymi, którą oczywiście przegrywają ludzie. Na polu walki giną chłopi, królowe, książęta i duchowni, a więc widać, że Śmierć nie patrzy na majątek czy przynależność do stanu. Śmierć na tym obrazie nie została przedstawiona jako jedna osoba, ale jako horda trupów i wygłodniałych psów, która zalewa Ziemię. Ludzie umierają przeróżnie – widać wisielców, topielców, ludzi zarażonych śmiertelnymi chorobami, przeszytymi mieczami i włóczniami. Pojawiają się również szafoty, katowskie miecze i płonące stosy. Zauważcie jednak, że pomimo chaosu i ponurych kolorów Śmierć została przedstawiona dość karykaturalnie. Jej wizerunek wzbudzał śmiech, a tym samym prosty człowiek mniej obawiał się nadchodzącego Sądu Ostatecznego. A teraz spójrzcie na prawy, dolny róg – kobieta i mężczyzna wydają się nie zważać na otaczający ich świat. Czyżby miłość była lekiem nawet na śmierć…? 

Motyw „memento mori ” można przetłumaczyć na frazę „pamiętaj o śmierci”. Zgodnie z tym pojęciem człowiek nie powinien dążyć do zdobycia dóbr materialnych, sławy i uznania, ponieważ śmierć dosięgnie każdego. Nie dziwne było jednak takie traktowanie śmierci, jako czegoś, co może nastać szybko i niespodziewanie. W średniowieczu higiena była zerowa, a co za tym idzie, choroby nie oszczędzały nikogo. Dochodziły do tego także ciągłe działania wojenne, więc średnia długość życia to 25-35 lat. W myśl „memento mori” należało żyć zgodnie z nauką Kościoła, prowadzić wręcz ascetyczne życie, gdyż nasz byt jest przepełniony marnością („vanitas”), bezsensem i wszystkim tym, co negatywne. W sztuce malarskiej „memento mori” ukazywane było za pośrednictwem różnych rekwizytów, które przypominały o przemijalności doczesności. I tak pojawiały się czaszki oraz szkielety, często też można było zobaczyć klepsydrę, przygasającą świecę, urnę, bądź ścięte kwiaty lub zepsute owoce.

Specyficzną odmianą motywu „vanitas” jest „homo bulla”, co oznacza „człowiek niczym bańka”. I znów przed oczyma mamy dzieło, które ma nam uświadomić, że jesteśmy tylko nic nieznaczącym pyłem na wietrze. Jeszcze przed naszą erą Marek Terencjusz Warron napisał„De re rustica”, w którym człowiek został porównany do bańki mydlanej, z natury nietrwałej i niestabilnej. Na obrazach, w których wykorzystano motyw „homo bulla” to dziecko wydmuchuje bańki, nigdy człowiek dorosły. Takie dzieła popularne były w okresie renesansu i baroku. 

W XV wieku królował motyw Ars bene moriendi, co można przetłumaczyć jako „Sztuka dobrego umierania”. Nie chodziło o to, czy ktoś umarł w płaszczu z futra, czy w łachmanach, ale czy żył godnie i dzięki temu dostąpi łaski zbawienia. Ta tematyka odnalazła swoje odzwierciedlenie w ikonografii i literaturze. Pojawiały się specjalne podręczniki, w których opisywano, co należało zrobić, aby pójść do Nieba. I tak należało umrzeć w gronie bliskich, na łożu. Z ust wydostawała się dusza zmarłego, o którą biły się siły dobra i zła (tzw. psychomachia). Należało pozbyć się braku wiary, niecierpliwości, pychy duchowej, chciwości i rozpaczy. Również rodzina zmarłego miała być przygotowywana przez kleryka, który korzystał z takiego podręcznika – specjalne modlitwy, etykieta itp. Znanym przykładem Ars bene moriendi w literaturze jest sławna „Pieśń o Rolandzie”. W bitwie między chrześcijanami oraz „poganami” (czyli muzułmanami) ginie rycerz Roland. Umiera on na wzgórzu (symbol Golgoty), w ręku trzyma miecz i róg, jak na honorowego wojownika przystało. Przed śmiercią wyznaje swe grzechy i żałuje ich popełnienia. Oczy zwraca w kierunku swojej ojczyzny, Hiszpanii, a prawą rękę wyciąga ku niebu, skąd zstępuje Archanioł Gabriel. W ten sposób Roland zostaje zbawiony. Cała ta scena ukazuje wzorową śmierć średniowiecznego rycerza, dla którego najważniejsze są: honor, patriotyzm, wiara i wierność swoim ideałom. 

Przed XIV wiekiem nagrobki były rzeźbionymi płytami, które przedstawiały daną osobę w stanie spoczynku. Potencjalny widz miał wrażenie, że po prostu odpoczywa z otwartymi oczami. Dopiero później zaczęto rzeźbić postaci z zamkniętymi oczami, co dawało iluzję snu. Swoista ewolucja przedstawiania rzeźb cały czas postępowała. Z zamkniętych oczu zrezygnowano w niektórych kręgach, a zastąpiono to twarzami okrytymi całunem. Zdarzało się też, choć bardzo rzadko, że można było poznać, iż przedstawiona na płycie postać rzeczywiście wyzionęła ducha. Nagrobek Ulricha Kastenmayra w Straubing jest przykładem takiego przedstawienia – otwarte oczy, przekrzywiona głowa, wyraźnie osłabione kończyny (dłoń ledwo utrzymuje różaniec). 

Wraz z upływem czasu pojawiły się tzw. nagrobki dwupoziomowe (nagrobki „transi”). Podzielone one były na dwie części – na dole ukazane było pośmiertne ciało, a na górze żywy człowiek, który jest coraz bliżej do życia wiecznego. Z reguły na niższym poziome rzeźba obleczona była oślizgłymi płazami i gadami, a także wykazywała oznaki skrajnego niedożywienia. Symbolizowało to przemijalność ludzkiego ciała i dóbr materialnych (nagrobek na dole) oraz trwałość duchownych wartości (nagrobek na górze). 

Nowatorstwem wykazał się rzeźbiarz, który wykonał nagrobek dla Rene I Andegaweńskiego. Niegdyś w górnej części monumentu znajdowało się naścienne malowidło, które przedstawiało władcę w niecodzienny sposób. Król siedział na tronie ze zwieszoną głową w koronie. Pozostałe insygnia królewskie są u jego stóp. Na dole zaś spoczywają wyrzeźbione ciała króla i jego małżonki, Izabeli Lotaryńskiej, którzy odziani są po królewski i składają ręce do modlitwy. Dlaczego zatem ten nagrobek jest taki nowatorski? Otóż pierwsza rzecz jaka rzuca się nam w oczy jest postawa Rene I Andegaweńskiego – choć umarły, to nie leży, lecz siedzi na tronie. Po drugie odrażająca postać króla nie jest na dole, lecz na górze monumentu, co odbiega od standardów nagrobków dwupoziomowych. Po trzecie Rene I Andegaweński jest pozbawiony niemalże wszystkich insygniów królewskich. Niestety nagrobek nie zachował się do naszych czasów.

Ciekawy nagrobek znajduje się w XIV-wiecznym kościele w Lowthorpe (Yorkshire). Na płycie znajdują się rzeźbione postaci jakiegoś małżeństwa, pośród których wyrasta pień drzewa. Gałęzie rozprzestrzeniają się na całym nagrobku, a na ich końcach znajdują się wielkie ropuchy. Natomiast nagrobek francuskiego lekarza Guillaume’a de Harcigny wyraźnie ukazuje wychudzonego i dogorywającego człowieka. Lecz chyba najciekawszym nagrobkiem może pochwalić się Francois de la Sarra. Na płycie znajduje się rzeźba człowieka ze skrzyżowanymi ramionami, na którego ciele pełzają ropuchy, węże i robaki. Pod głową widać poduszkę, na której ułożono muszle – symbole nieśmiertelności.

Nie można zapomnieć o kondukcie żałobnym. Nie tylko tym z krwi i kości, ale również z kamienia i drewna. Niektóre płyty nagrobne są podtrzymywane przez opłakujących, np. przez mnichów tak jak to widzimy w nagrobku Philippe’a Pota. Jednak sam zmarły nie wydaje się, aby już nie oddychał – nadal ma złożone ręce do modlitwy i wyposażony jest w pełny rynsztunek (ma to jedynie symboliczne znaczenie).

Nie zawsze jednak płyty nagrobne ustawiano poziomo. Jeśli płyta wbudowywana była w kamienną posadzkę, to bardzo często fałdy ubrań oraz ułożenie stóp wskazywało na to, że postaci tak naprawdę stoją, a nie leżą. Płyty były również wbudowywane w ściany kościoła czy kaplicy. Przykładem takiego przedstawienia jest nagrobek biskupa Rudolfa von Scherenberga z XV wieku. Stojący biskup odziany jest w strój duchownego, w rękach trzyma pastorał i miecz. Nad nim widnieje rzeźbiony baldachim, u jego stóp znajdują się lwy, anioły i herby. Artyści jednak nie ograniczali się tylko do takiego pionowego przedstawienia. 

Niezwykła jest płyta nagrobna księcia bawarskiego Ludwika Brodatego, gdyż władca przedstawiony jest w „akcji”. Postać klęczy przy lwie, wręcz adoruje Boga, a nad nim rozprzestrzenia się niebo, na którym widnieją anioły, ukrzyżowany Jezus i Bóg. Klęczące osoby także ukazywane były w nagrobkach z figurami oderwanymi od tła. Jednak prawdziwym majstersztykiem jest płyta nagrobna arcybiskupa Uriela von Gemmingena w Moguncji. Postać arcybiskupa klęczy przed ukrzyżowanym Jezusem, a wokół niego stoją święci Bonifacy i Marcin. Co ciekawe, autor dzieła wyrzeźbił u stóp arcybiskupa czaszkę Adama, symbol „vanitas”, ale i nadzieję na zbawienie dzięki męce Jezusa. 

Renesans natomiast upodobał sobie nagrobki, na których postacie znajdowały się w pozycji półleżącej. Po pewnym czasie zmarłemu dokooptowano książkę w dłoniach. Już w średniowieczu rzeźbiono taki element, lecz zazwyczaj były to modlitewniki, a postać na płycie nie sprawiała wrażenia osoby czytającej, bowiem miała ona zamknięte oczy lub książka nie była zwrócona ku niej. W renesansie natomiast nie musiał być to tekst religijny, ale również świecki. W tym okresie bujnie rozwijał się humanizm, który mówił o wyższości rozumu i człowieka nad religijnością. Np.John Gover w kościele Saint Saviour leży z głową opartą na swoich trzech księgach: „Speculum meditantis”, „Vox clamantis”, „Confessio amantis”. Nie oznacza to jednak, że Bóg został całkowicie odepchnięty, bowiem nad płytą widnieją figury cnót Miłosierdzia, Łaski i Pobożności. Tradycja mówi, że książki były również wkładane bezpośrednio do grobu. Później zaczęły powstawać płyty, które wyraźnie ukazywały wyższość rozumu. Np. na nagrobku Kallimacha, sławnego pisarza-humanisty, widzimy nie tylko księgi, ale też różne przybory do rysowania i pisania oraz lustro. 

- Gumiguta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka