Krzyżowcy! Co to były za cudowne jednostki! Mimo że nie byli na najwyższym poziomie, to siekąc mieczem potrafili wyrządzić niemałe straty. Ustalmy jedno – byli cholernie przydatni na polu bitwy, choć dotarcie do wroga mogło trochę potrwać (no cóż, szybcy jak błyskawica nie byli). A czemu przydatni? A choćby dlatego, że byli całkiem wytrzymali jak na swój poziom i zadawali niemałe obrażenia. Powiecie, ee tam, każdy jak walnie mieczem, to krew się leje na prawo i lewo. ALE nie każda jednostka atakuje dwukrotnie. Jak krzyżowiec ciachnie raz i drugi, to przy dobrych wiatrach i sporej ilości potrafi położyć małą armię.
Cytadela to miasto, którym nie grałam za często. Głównym powodem były Hydry. I choć zaawansowana jednostka miała epicką nazwę (Hydra chaosu, no proszę Was, toż to epickie!), to szlag mnie trafiał z tymi gadami na polu bitwy. Podstawowa jednostka posiada trzy rozwarte paszcze, a Hydra chaosu aż pięć, choć to nie zmienia zbytnio umiejętności gadziny (ale wygląda bardziej epicko). Hydry nie są nieudolnymi stworzonkami co to tylko łazi i atakuje swoich. Gdy ich łby wysuną się do przodu, biada tym, co stoją im na drodze. Atakuje wszystkich wrogów, którzy okalają to monstrum. Trzeba przyznać, że hydry są wytrzymałe i silne, co bardzo pomaga na polu bitwy. Ale nie pomaga ich szybkość – ruszają się jak muchy w smole. No nic tylko komputer przez okno wyrzuć po przegranej bitwie. No i cholerstwa są drogie – nie tylko złotem je trzeba karmić, ale też żądają siarki! Płaciłabym za nie, naprawdę, ale jak do końca planszy ta niedołęga dojdzie mi po 3 rundach, to ja serdecznie dziękuję. Wolę wiwerny, ta gadzina chociaż wie, że mojego cennego czasu nie wolno marnować, więc lata szybko i tam, gdzie ja chcę.
Wiecie, zazwyczaj gdy mam w miarę dobrą armię, to staram się buszować po różnych miejscach - siedliskach krasnoludów, Kryptach i opuszczonych statkach. Wyjątkami są niezwykle rzadkie smocze utopie i… piramidy. Do smoczych utopii raczej się nie zbliżam, gdy nie posiadam mnóstwa jednostek ostatniego poziomu. Co innego z piramidami. Raz nieświadomie wlazłam na pewniaka do piramidy i szczęka mi opadła. 40 złotych golemów i 20 diamentowych stoi na mojej drodze, a ja nie wiem, czym tu ruszyć, żeby nie postawić sobie krzyżyka. Golemy nie są szybkie, ale te stwory i tak są przerażające. Nie każda jednostka zmniejsza działanie magii o 85%, a nawet o 95%. Także księgę zaklęć można o kant stołu roztrzaskać albo zostawić na rozpałkę pod grilla. A spróbuj tylko nie mieć długodystansowców to już możesz sobie testament na szybko skrobać. Jednak, gdy twoją armię zasilają łucznicy, dalekosiężni magowie itp., można sobie z golemami stosunkowo łatwo poradzić. Myślisz sobie, chciałbym/chciałabym takich w swoim mieście… Wszystko fajnie, ale weźmy pod uwagę to, że przyrost o 2-3 jednostki tygodniowo to zdecydowanie za mało, aby szybko stworzyć pokaźną armię.
Nimfy i rusałki to podstawowe jednostki z miasta Wrota Żywiołów. Co w nich takiego ciekawego? W sumie… to nic. Wprawdzie w tygodniu po rozbudowaniu Zamku można było zgarnąć aż 40 takich panienek, a po zdobyciu Graala dużo więcej, bo 65, to ich słabiutkie możliwości ataku skutecznie niwelują tę wysoką liczbę. Były szybkie, więc mogły bez problemu dotrzeć niemalże do końca planszy (nadal są jednak bidne w ataku). Jedyną przydatną umiejętnością jest powstrzymanie kontrataku, co jest specjalnością rusałek. No dobrze, ale czemu piszemy o rusałkach? Przyznaję się, one były po prostu ładne! Miały śliczne wdzianka, figury modelek z Victoria's Secret i kolorowe skrzydła motyla. No to je wciskałam czasami do mojej armii, gdy miałam dość zgrzybiałych kościotrupów lub śmierdzących knurów. A więc, podsumowując, nimfy i rusałki są świetne, bo są ładnymi przedstawicielkami płci pięknej.
A teraz przechodzimy do Nekropolii, miasta, które moim ulubionym nie było, ale miało w sobie kilka ciekawych elementów. Takim cudownym elementem był licz i arcylicz. Zerknijmy na arcylicza, który wygląda trochę jak nieudolna podróbka zmumifikowanego faraona. Arcylicz to jednostka, która strzela w kosmos, a właściwie we wrogów. Jednak strzały i typowa magia są zbyt mainstreamowe, więc nasz nieumarły wybrał sobie nietypową broń – wielką laskę, z której wystrzeliwuje zabójczą chmurę. A że chmura nie jest zwyczajnym punkcikiem, to rozprzestrzenia się na kilku przeciwników jednocześnie, jeśli znajdują się blisko siebie. Z tego, co wiemy, arcylicze są potężnymi magami, którzy zapragnęli oszukać śmierć i stać się nieśmiertelnymi stworzeniami. Aby stać się liczem, czarodziej musi odprawić rytuał wiecznej nocy, tym samym zamykając swoją duszę w specjalnym naczyniu zwanym filakterium. Aby zabić ostatecznie licza, należy zniszczyć filakteriom. Najbardziej znanym liczem był Ethrick Szalony. Jego kostur jest przydatnym artefaktem w Heroes III.
- Gumiguta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz