sobota, 21 listopada 2015

Trytony i syreny

Najwyższy czas przedstawić istoty zamieszkujące podwodne krainy. Najsłynniejszą z nich jest piękna blondwłosa (zazwyczaj) syrena, mniej znane są już trytony (szara skóra i żółte oczy), a ponadto: irlandzkie merrow, kornwalijskie marrymaid, skandynawskie: havfrue, neck i havmand, niemieckie: nixe, nix, meerfrau oraz lorelei, szkocki blue man, nie zapominając oczywiście o naszych wschodniosłowiańskich rusałkach. Oczywiście tak jak to bywa w przypadku ludzi i takie stworzenia można podzielić na wiele kategorii, do których zalicza się tych złych i dobrych, ładnych inaczej (znaczy brzydkich) i pięknych, a także uprzejmych, gburowatych, złośliwych, pomocnych i wiele, wiele podobnych kategorii. Zaznaczając przy tym nie jestem „za” szufladkowaniem żadnych istot ;) Prawda jest natomiast taka, że wszystkie wodne istoty mają jedną wspólną cechę: od pasa w górę przypominają ludzi, a na dole zaobserwować można rybi ogon.

Pierwszymi mieszkańcami podwodnego świata byli bogowie i boginie starożytnych cywilizacji. Ea (z greki: Oammes) to bóstwo czczone przez Babilończyków jakieś 5000 lat p.n.e. To temu bogowi zawdzięczali oni niemal wszystko począwszy od poznania nauki, sztuki a kończąc na ucywilizowaniu ich (bo przecież w tak odległych czasach nie było znane pojęcie „prawa” a ludzie zachowywali się jak dzikie bestie). Z kolei pierwszą boginią podwodnych krain była Atargatis (czczona przez Syryjczyków) a jej odpowiednikiem była Derceto (czczona przez Filistynów). Jako, że władała ona morzami to kapłani w jej świątyni wpadli na niezwykły i zarazem lukratywny pomysł: sprzedawali uprawnienia rybackie wszystkim tym, którzy zgodzili się ją czcić.

Znane do dzisiaj wyobrażenie syreny jako przepięknej i długowłosej istoty narodziło się w średniowieczu. Wtedy to właśnie taka syrena siedziała na skale, czesała włosy i patrzyła rozmarzonym wzrokiem na lusterko. Oczywiście śpiewała również niezwykłą pieśń, której nikt nie mógł się oprzeć. Co ciekawe istnieje kilka teorii, które wyjaśniają dlaczego syreny tak obsesyjnie zajmowały się czesaniem swych włosów. Jedna z nich głosi, że bliżej nieznany artysta w trakcie kopiowania zniszczonego przez wieki wizerunku syreny popełnił kilka błędów, które później siłą rzeczy były dalej powielane. I tak oto grzebień, którym czesała swe boskie włosy miał być ponoć plektronem, który służył do szarpania strun instrumentów, a samo lusterko miało być tymże instrumentem, a konkretnie – lirą. Druga i chyba najbardziej prawdopodobna teoria mówi, że grzebień i lusterko są symbolem kobiecej urody i próżności, czyli innymi słowy było gwarantowane, że każdego mężczyznę sprowadzą na manowce.

Oczywiście przepiękny wygląd syreny to nie wszystko bo z reguły przedstawiano je jako niedobre czarodziejki, które sprowadzają śmierć na niczego nie podejrzewających żeglarzy, którzy jedyną zbrodnię jaką popełnili to zostali oczarowani ich dźwięcznym głosem i niezwykłą urodą. Oczywiście kończyło się to tak, że ów syrena więzi ich dusze pod wodą. Ale oczywiście to nie wszystko bo ponoć najbardziej wyrachowane syreny były w stanie zjadać swoje ofiary. Nie ma się co dziwić, że spotkanie syreny było uważane za paskudny omen. Sama jej obecność miała zwiastować burze i sztormy, wszelakiego rodzaju morskie katastrofy i oczywiście śmierć w topieli. Oprócz tego istota ta jeśli została zraniona, obrażona, a co gorsze odrzucona była w stanie odebrać grzesznikowi, który się tego dopuścił,  rozum, utopić go lub w ogóle zmieść z powierzchni ziemi jego dom, rodzinę, a nawet wioskę. Ogólnie rzecz biorąc nieciekawa perspektywa.

Szczęście w nieszczęściu jest takie, że nie wszystkie syreny zachowywały się w ten sposób. Niektóre z nich posiadły olbrzymią wiedzę z zakresu zielarstwa i można je było uprosić, aby z niej skorzystały i np. odegnały chorobę. Ponadto jako istoty nadprzyrodzone mogły spoglądać w przyszłość, przepowiadać liczne naturalne morskie katastrofy, podnosić zatopione skarby, a także spełniać życzenia. Oczywiście jak nietrudno się domyślić właśnie dzięki tym zdolnościom ludzie urządzali polowania na syreny, bo schwytane były zmuszane do dzielenia się wiedzą i spełniania marzeń. Wbrew pozorom jednak złapanie syreny to nie była wielka filozofia bo… wystarczyło ukraść jedną z jej rzeczy (lusterko, grzebień, nakrycie głowy czy pasek, które niekiedy nosiły). A zatem kiedy już doszło do uwięzienia syreny to nie było możliwości, aby sama się wydostała bez uprzednio skradzionej swej własności.

Nie każdy jednak porywał syreny, żeby osiągnąć sukces i posiąść ogromną wiedzę. Niektórzy śmiałkowie uprowadzali je z bardziej hmmm… naturalnych pobudek, bo pragnęli pojąć je za żony. Co ciekawe syreny bardzo często przyjmowały taki nietypowy sposób oświadczyn bo pragnęły łączyć się ludźmi nie tylko z miłości, ale także z powodu duszy, której były pozbawione wodne stworzenia. Tak czy inaczej takie nietypowe mieszane małżeństwa stały się przedmiotem wielu rozmów w Kościele średniowiecznym. Nie zmienia to faktu, że pary takie doczekiwały się własnego potomstwa, które według legend od ludzkich dzieci odróżniały jedynie błony pławne między palcami u nóg i rąk.

Nie należy również zapominać tutaj o małżeństwach zawieranych przez trytony z kobietami, ale te należały raczej do rzadkości. Dlaczego? Ano dlatego, że trytony w przeciwieństwie do syren nie słynęły z urody delikatnie mówiąc – oni byli po prostu szkaradni. Co ciekawe niektóre podania mówią, że oprócz tej oczywistej różnicy w wyglądzie syren i trytonów różniły się one między sobą w wielu innych rzeczach. I tak np. trytony nienawidziły ludzi, ale nie pożądały ludzkich dusz bo nie zależało im na zbawieniu, bywali brutalnymi mężami, a nawet byli w stanie pożreć własne potomstwo.

Wiara w te wodne istoty towarzyszy nam od wielu wieków, ale dotychczas nie mieliśmy szczęścia odnaleźć żadnego z nich. Co prawda od czasów średniowiecznych wielu zacnych gentelmanów twierdziło, że spotkało te mityczne istoty jak np. Henry Hudson czy Krzysztof Kolumb, ale niestety nie przedstawili oni żadnego namacalnego dowodu na to. Nie przeszkodziło to oczywiście popisać się „szalbierzom” i tak oto P.T. Barnum „stworzył” syrenę poprzez zeszycie górnej połowy małpiego ciała i dolnej części dużej ryby. Co się tyczy prawdziwych syren, o których wspominali tak szacowni obywatele to ich opowieści przypisuje się raczej źle rozpoznanym wodnym zwierzęciem takim jak krowa morska, foka czy mors. Dlaczego akurat im? Dlatego, że pływają one dość często w pozycji wyprostowanej i karmią swoje potomstwo piersią podobnie jak kobiety. Można by pomyśleć, że postradali oni rozumy myląc te zwierzęta z ponętnymi, melodyjnie śpiewającymi kobietami, ale pamiętajcie, że żeglarze pływali po morzach miesiącami a nawet latami w towarzystwie innych mężczyzn więc należy ich trochę wytłumaczyć wiedząc co nimi kierowało ;)

Inne wodne istoty
Wśród wielu istot rodem z folkloru i mitologii jest związanych z wodą, ale nie zalicza się ich jednakże do grupy wodnych stworzeń. . Wśród nich najbardziej znane są właśnie syreny, najady i selkie (z angielskiego „selkies”). Wszystkie mylone są z tak popularnymi syrenami, jednakże znacznie się różnią między sobą wieloma cechami.

W mitologii greckiej narodziły się najady, które zaliczane są do jednego z 3 rodzajów nimf wodnych (pozostałe to nereidy żyjące w morzach i okeanidy zamieszkujące oceany). Najady zwykły mieszkać w niewielkich, słodkich zbiornikach wodnych, do których zalicza się źródełka, fontanny, jeziora i rzeki. W czasach starożytnych istniało przekonanie, że każde niewielkie źródełko ma żyjącą w niej najadę, dzięki czemu woda z niego ma pewne określone właściwości czy to profetyczne czy lecznicze. Taką wodę oczywiście można było pić, ale była pewna z góry określona zasada: a mianowicie nie można się było w niej kąpać bo każdego kto złamał ten zakaz spotykała straszliwa kara – szaleństwo lub choroba. Ciekawym jest fakt, że najady w przeciwieństwie do syren czy trytonów przypominały swym wyglądem ludzi od stóp do głów (nie posiadały rybiego ogona ani płetw).

Podobnie do najadów i syreny mają swój początek w mitologii greckiej i początkowo zamieszkiwały rzeki. Jednakże pewnego dnia dopuściły się strasznej zbrodni - obraziły boginię Afrodytę, a ta z kolei przemieniła je w stworzenia o głowie kobiety i ciele ptaka. Następnie te „nowe” istoty zamieszkały na bezludnej wyspie znajdującej się u brzegów Italii. Pomimo oczywistych anatomicznych różnic bywały one mylone z tradycyjnymi syrenami zapewne za sprawą przepięknie wyśpiewywanych melodii. Każdy kto przepływał obok tej wyspy i usłyszał ów pieśń od razu zbaczał z obranego kursu i najpewniej rozbijał się o skały. Homer w swej „Odysei” opisał losy Odyseusza, który rozkazał swojej załodze, aby zatkali uszy woskiem, a jego przywiązali do masztu na czas przepływania w okolicach syreniej wyspy.

Ostatnim gatunkiem, który chciałam opisać to selkie, które wyglądem przypominają foki, a zamieszkują okolice Szetlandów i Orkadów. Selkie płci żeńskiej zdolne są do „zrzucenia” foczej skóry i wyjścia na ląd pod postacią nadobnej białogłowej. Jeśli mężczyzna odnajdzie tą zrzuconą foczą skórę to może ją zmusić do małżeństwa, ale tu uwaga: należy bardzo dobrze ukryć tą skórę, bo gdy tylko selkie ją odnajdzie to  wtedy niechybnie porzuci rodzinę i powróci do wody. Podobnie do swych „kuzynek” syren każdą obrazę traktują bardzo poważnie i gotowe są do wywołania straszliwych konsekwencji w postaci burz lub zatopienia okrętów, aby tylko pomścić swoje krzywdy.

- Frey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka