środa, 11 maja 2016

Żelazna Wojna - recenzja

Autor: Angus Watson 
Tytuł: trylogia Czas Żelaza, tom 2: Żelazna Wojna
 
 
Fabuła 7/10
 
W obliczu zbliżającego się, choć ciągle bardzo odległego, Juliusza Cezara i rzymskiej armii brytyjskie plemiona nie są w stanie dojść ze sobą do porozumienia, ciągle walczą między sobą zamiast się zjednoczyć. Lowa, nowa królowa Maidun, próbuje radzić sobie najlepiej jak potrafi, ale nawet ona nie zdziała wiele, jeśli przyjdzie jej walczyć z kilkom armiami naraz, wysyła więc swoich agentów do Rzymu, by zdobyli jak najwięcej informacji, oraz do Galii, by podburzyć tamtejsze plemiona do walki, co idzie, nie ma się o oszukiwać, jak krew z wiadomej tylnej części ciała. Jest kilka ciekawych momentów, nierzadkie bitwy chociażby do nich należą, ale muszę przyznać, że akcja nie zawsze ma szybkie tempo, nie porywa też jakoś specjalnie czytelnika. Końcówka jednak mi się podobała i to nawet bardzo. Nie do końca wszystko rozumiem, ciągle dzieje się coś dziwnego. Mając ciągle w pamięci trylogię Magów Prochowych McClellana nie potrafię przestać się zastanawiać, czy te kilka bardzo wpływowych postaci nie jest czasem jakimiś ukrytymi bogami? A może to postacie mające upodobanie w tricksterstwie, pomagając kilku grupom naraz, działają tylko i wyłącznie na swoją korzyść? Cóż, póki co nie mam pojęcia, jeszcze nic nie zostało wyjaśnione.
 
 
Postacie 7/10
 
Jak już wspomniałem, niektóre postacie są bardzo ciekawe, czy też może lepiej je określić jako tajemnicze. Niestety nie wszystkie są takie. Bohaterowie z pewnością nie są źle wykreowani, po prostu ciężko mi ich polubić. Myślę jednak, że nawet jeśli nie są jacyś bardzo wybitni, to większość czytelników powinna znaleźć choć jedną postać, która przypadnie mu do gustu. Ja na przykład polubiłem Duga.
 
 
Styl 7/10
 
Czyta się dobrze, w momentach, gdy fabuła jest ciekawa, wręcz przeskakuje się ze strony na stronę szybciej, niż można by pomyśleć, lecz pomimo tego prostego stylu, który ułatwia czytanie, jest także coś, co je spowalnia. W niektórych momentach widzi się takie głupoty, że aż chce się odłożyć książkę i do niej nie wracać. Chodzi głównie o głupoty, które zupełnie nie pasują do tamtych czasów. Przykładowo król-dzieciak używa tekstu „Bujać to ja”, Dug stwierdza, że ktoś „zaiwanił” mu włócznię, a innym razem, że Lowa nie zwraca uwagi na to, że nie ma na sobie żadnych „ciuchów”. Na początku też wydawało mi się ciągle, że jest wszędzie zbyt dużo wulgaryzmów, które w ogóle nie pasowały, choć później pod tym względem było już lepiej, jednakże gdy pierwsza napotkana Rzymianka, i to jeszcze wywodząca się z arystokracji, wysławia się równie górnolotnie co typowy sebix z internetowych memów to chyba coś jest nie tak. Czepiam się, powiecie, i będziecie mieli rację, ale po prostu nie lubię ewidentnie współczesnych wyrażeń w książce, której akcja toczy się ponad dwa tysiące lat temu.
 
 
Ocena końcowa 7/10
 
Żelazna Wojna jest dobra. Tylko dobra, warto dodać. Czyta się ją dobrze, oprócz co niektórych momentów, jeśli jest się równie czepialskim, co ja, a akcja rozwija się w przyzwoitym tempie, choć najlepiej zdecydowanie wypada początek i koniec. Jeśli ktoś interesuje się tematyką związaną z epoką żelaza czy też okresem świetności Starożytnego Rzymu to lektura powinna mu się spodobać. Jeśli natomiast szuka jakiejś nowej książki o w miarę oryginalnej tematyce to także nie powinien mieć większych zastrzeżeń.
 
Dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów za możliwość przeczytania książki.
 
 
-Harry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka