Osoby niezwiązane z alchemią miały o niej różne zdanie. Zacznijmy od
papieży. Ogólnie kościół tolerował alchemików (chyba, że byli podejrzani
o czary to wtedy nie). Ale weźmy takiego Jana XXII, który to w roku
1317 napisał bullę, która potępiała alchemię i alchemików, że nie
spełniają składanych obietnic dotyczących złota i kamienia
filozoficznego. Jednak nie przeszkodziło mu to w jej uprawianiu, nawet
przypisuje mu się autorstwo traktatu alchemicznego „Ars transmutatoria”.
Leon X podarował pusty worek autorowi „Złote runo”, poematu pochwalnego
na alchemię (z dedykacją właśnie dla Leona X). Decyzję swoją uzasadnij
tym, że osoby, które uprawiają alchemię potrafią same zapełnić taki
worek złotem. Trzeba przyznać, że był z niego niezły zgrywus. Z jakiegoś
powodu alchemików nie lubił Dante Alighieri. W „Boskiej komedii”
umieścił ich w dziewiątej czeluści, która znajdowała się w ósmym kręgu
czyli blisko samego dna piekieł. Za użyteczną alchemię uważał Marcin
Luter. Zauważył on, że alchemia może przydać się w życiu codziennym.
I przy tym praktycznym wykorzystaniu alchemii zostańmy na dłuższą
chwilę. I skupmy się na dwóch znakomitych przedstawicielach tego
poglądu. Zacznijmy od Henryka Korneliusza Agrippa von Nettesheima.
Oprócz alchemią zajmował się również prawem i medycyną, teologią,
filozofią. Był również magiem i żołnierzem. Na starość napisał on dzieło
„O znikomości wiedzy”, w którym pisał, że kamienia mędrców nie da się
po prostu stworzyć. Jednak zanim napisał to dzieło napisał „De occulta
philosophia”. Ta księga systematyzowała wiedzę alchemiczną oraz
wspierała ją fizyką matematyką i teologią. Agrippa uważał, że każdy
przedmiot posiadał duszę. Były dwie rodzaje duszy, 'niska' i 'wysoka'.
Przedmioty o duszy na takim samym poziomie oddziałują na siebie, a
wyższe przenika do niższego.
Drugim alchemikiem, o którym chciałbym wspomnieć to Philippus Aureolus
Teophrastus Bombatus von Hohenheim, znany również jako Paracelsus. Był
człowiekiem troszkę nadpobudliwy. Był profesorem medycyny na
uniwersytecie w Bazylei, był z nim niedługo. W tym okresie pił, obrażał i
nie szanował autorytetów, spalił również dzieła medyczne Galena i
Awicenny (w tamtych czasach najważniejsze dzieła traktujące o medycynie)
i szybko pożegnał się ze stanowiskiem i wyruszył w świat. Uważał, że
głównym celem alchemii jest wytwarzanie leków. I tak jako pierwszy
wprowadził wiele substancji do procesów leczenia oraz dał podwaliny pod
rozwój farmacji. Jako pierwszy na przykład użył soli rtęci do leczenia
kiły (co było poprawnym postępowaniem). Warto też dodać, że woda
królewska też była otrzymana przez alchemika, Andreasa Libau-Libavius.
Królowie wielu krajów chętnie przyjmowali alchemików na swój dwór.
Mieli oni nadzieję na szybkie i łatwe napełnienie skarbca złotem.
Przyciągało to masę oszustów, co spowodowało, że w roku 1404 w Anglii
zakazano fałszowania srebra i złota pod groźbą kary śmierci. Mekką
alchemików była XVI-wieczna Praga. Cesarz Rudolf II był bardzo
przychylny alchemikom. Wypłacał im pensje, a tym zdolniejszym nadawał
tytuły szlacheckie. Rudolf II nieraz również poważnych uczonych zmuszał
do uprawiania alchemii i astrologii. I tak Johannes Kepler na dworze
cesarza pełnił funkcję nadwornego astrologa. Głównym zainteresowanie
Rudolfa II nie było złoto (po jego śmierci w skarbcu znaleziono 80
cetnarów(ok.4ton) złota i 60 cetnarów(ok.3ton) srebra, o których nikt
nie miał pojęcia). Cesarza interesowała głównie nekromancja i
palingeneza czyli odradzanie się martwych istot. Warto też wspomnieć
Löwe ben Bezalel, mistyka i kabalistę, który obiecał zbudować golema dla
Rudolfa II, ale po kilku miesiącach uciekł z Pragi do Polski.
Palingeneza była działem alchemii, która traktowała o płodzeniu
różnych potworów w tym bazyliszków i homunkulusów. Skupmy się na
homunkulusach. Czym oni w ogóle są? Jest to istota ludzka, która
powstała poza organizmem kobiety. Pozwolicie, że przetoczę po prostu
fragmenty z dzieł Paracelsusa, które dotyczą homunkulusów, w
przekładzie Zdzisława Zwoźniaka: „[…] No to daję odpowiedź, że to nie
stoi w sprzeczności […] z przyrodą lecz przeciwnie jest to zupełnie
możliwe. Jednak jak to się dzieje, jest to tylko kwestia procesu,
postępowania więc: mianowicie, nasienie jakiegoś mężczyzny w zamkniętym
naczyniu […] przez 40 dni lub tak długo, aż stanie się żywe[…] Po tym
czasie będzie on podobny do człowieka, lecz przezroczysty i bez ciała.
Dalej winnien on być[...]mądrze żywiony aż do 40 tygodni i trzymany w
cieple równym ciepłu brzucha konia: z tego staje się kompletny,prawdziwy
człowiek[...]” „Ponieważ z takich homunkulusów gdy dojdą do wieku
męskiego, będą olbrzymy, karły i inne podobne potwory, które bywają
używane do nadzwyczajnych rzeczy i które zawsze zwyciężają choćby
największego wroga i wiedzą o wszystkich tajemniczych rzeczach [...]”
~Dominik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz