sobota, 21 stycznia 2017

Königsberg - recenzja

Autor: Michał Gołkowski
 Tytuł: Königsberg 
 
Michał Gołkowski ma bardzo wielu fanów, choć ja dowiedziałem się o jego istnieniu całkiem niedawno, bo wtedy, gdy wydał Komornika. Königsberg nie był książką, na którą w jakikolwiek sposób czekałem, dostała się w moje ręce raczej z inicjatywy Fabryki Słów niż mojej własnej. To nawet dobrze, gdy się dostaje książkę, o której nie ma się zielonego pojęcia, to można ją ocenić znacznie obiektywniej niż zazwyczaj. Początkowy brak nastawienia, emocji, ani niecierpliwości związanej z czekaniem na następną pozycję od ulubionego autora rzuca się olbrzymim cieniem na dalszą opinię. Gdybym czekał na tę książkę, to zapewne by mi się nie podobała, i to byłoby jedyne, co chciałbym powiedzieć, lecz na szczęście na nią nie czekałem i dzięki temu potrafię lepiej się przyjrzeć lekturze i to, iż nie zawsze czytanie jej sprawiało mu przyjemność, jest uwarunkowane raczej w gatunku, niż tym, że Königsberg jest zły. 
 
Wręcz przeciwnie, książka może uchodzić za całkiem dobrą, choć, oczywieście, nie dla wszystkich. Sam czytuję głównie fantasy, dlatego mam małe doświadczenie z innymi gatunkami, zwłaszcza tymi silnie powiązanymi z historią, która także nie należy do ścisłych dziedzin mojego zainteresowania. Z tego powodu trudno mi docenić akcję osadzoną w roku 1917 w Königsbergu. Mimo czasów pierwszej wojny światowej, nie będzie nam tu dane zaznać walk na froncie, oblężeń, czy jakichkolwiek scen batalistycznych. Fabuła oscyluje raczej wokół tematyki szpiegowskiej, która w pierwszej połowie powieści, która wcale nie jest taka krótka, bo ma niemalże sześćset stron, jest praktycznie nieodczuwalna, a życie miejskie i poczynania oficerów, wysuwające się na pierwszy plan, nie wydają się zbyt interesujące. Później robi się ciekawie, jest nawet jeden pościg, którego nie powstydziłoby się hollywoodzkie kino akcji, aczkolwiek całość jest raczej skupiona na psychologii, spiskach, swego rodzaju polityce i intrygach, które zaplatają się wokół głównego bohatera. 
 
Postacie w większości mnie nie urzekły. Nie to, że są źle skonstruowane bądź pozbawione charakteru, jednowymiarowe. Większość bohaterów to naprawdę ludzie z krwi i kości, którym nie brakuje wad, zalet, motywacji, uczuć i rozterek, po prostu mnie nie zaciekawili. No, może z jednym wyjątkiem. Chodzi mi o profesora Nemmersdorfa. Nie samo to, iż jest naukowcem, sprawia, że z wielkim zainteresowaniem czyta się każdą jego wypowiedź, ale także jego cynizm, arogancja i nietypowe poglądy. Nemmersdorf nieustannie próbuje wyzbyć się emocji i patrzeć na każdą sprawę obiektywnie. Może i jego poglądy obdzierają świat z wszelkiej magii, sprowadzając na niego chłód bezwzględnej inteligencji, ale właśnie to czyni z niego tak interesującą postać. 
 
Stylistycznie książka stoi na bardzo wysokim poziomie. Opisy są obrazowe, dialogi ciekawe, no i nic nie daje wrażenia, że bohaterowie to podróżnicy w czasie, którzy znajdują się w przeszłości, ale zachowują jak ludzie kompletnie współczesni. Pod tym kątem książce nie mam nic do zarzucenia, bo na przykład książek Angusa Watsona praktycznie nie dawałem rady czytać właśnie z tego powodu. Wracając do Königsberga trzeba powiedzieć, że w tekście nie brak zwrotów w języku niemieckim. Rzeczowniki typu pan/pani występują niemalże tylko w wersji niemieckiej, przynajmniej, jeśli chodzi o dialogi, do tego dochodzą szarże wojskowe oraz też kilka innych wyjątków. Ja akurat nie darzę zbytnią miłością języka niemieckiego i samo zapamiętanie nazwisk bohaterów zajęło mi chyba z pół książki, bym się między nimi nie mylił, a tego typu wstawki jeszcze mniej mi się podobają, lecz na pewno komuś przypadną do gustu, dlatego właśnie tu o nich wspominam. 
 
Podsumowując, Königsberg to książka skierowana raczej do fanów historii, niż fantastów, ale pomimo akcji w trakcie pierwszej wojny światowej należy się raczej spodziewać pojedynku szpiegów niż walk zbrojnych. Pod względem technicznym książka stoi na bardzo wysokim poziomie, zwłaszcza, jeśli chodzi o kreację rzeczywistych bohaterów i styl tekstu. Mi niestety ta pozycja niezbyt przypadła do gustu, ale zrobiłem, co w mojej mocy, by odnaleźć w niej co ciekawsze elementy i Wam o nich opowiedzieć, w nadziei, że zdołam Was zainteresować. Königsberg oceniam obiektywnie na mocne 7/10, natomiast jeśliby szło o moją subiektywną opinię, to ocena wahałaby się pomiędzy 5 a 6. 
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka