niedziela, 17 czerwca 2018

“Bramy Światłości tom 2” - recenzja

Tytuł: „Bramy Światłości tom 2”
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Seria: Bramy Światłości
Ilość stron: 537
Wydawnictwo: Fabryka Słów

„Nikt z naszych nie zostaje sam w potrzebie. Nigdy. Naprawdę nigdy.

Strefy Poza Czasem nie są przyjemnym miejscem. Są przerażające i śmiertelnie groźnie, nawet dla odwiecznych Świetlistych. Boleśnie przekonuje się o tym Daimon, którego istnienie zawisło na włosku. Cena za ratunek będzie wyjątkowo bolesna i wysoka.
Wielka ekspedycja badawcza Królestwa, pod przewodnictwem Seredy, przemierza dzikie pustkowia Stref w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów Światłości. Jednak wszystkie tropy zdają się prowadzić donikąd.
Na Razjela, pozostawionego na tronie Głębi, także czyha coraz więcej niebezpieczeństw. Sprzymierzenie sił wydaje się jedyną szansą na zapanowanie nad wszechogarniającym chaosem.
Asmodeusz wyrusza z misją ratunkową. Bo nasi w potrzebie, a naszych nie zostawiamy nigdy. Naprawdę nigdy.”

Fabuła 10/10

Strefy Poza Czasem to wymarzone miejsce na odpoczynek, w którym można zginąć i nie do końca wie się nawet kiedy. Boleśnie się o tym przekonali uczestnicy ekspedycji już w pierwszej części. Druga przynosi coraz to lepsze rodzaje demonów, bogów, pomniejszych bóstw, które ubóstwiają kąpać się w cudzej krwi. Poza mitologią hinduską autorka wprowadziła swoich bohaterów w czeluście piekieł – do świata Azteków. Krwiożerczych, żądnych życia, które może im zapewnić jedynie świeża krew i serce bijące w piersi… Daimona Freya! Ten to wie, jak urozmaicić sobie podróż. Ledwo uszedł z życiem z Wodospadu Dusz wyciągnięty przez swojego nieustraszonego rumaka parasim, a znowu wpadł w bagno, z którego próbuje go wyciągnąć nikt inny jak Lucyfer, który decyduje się porzucić swoje przebranie. A Sereda uprzedzała, że krainy, które przemierzają są delikatnie mówiąc mało gościnne. Okazuje się, że zupełnie niechcący skłamała (ciuś ciuś, niegrzeczna Świetlista), bo w tym krwiożerczym przybytku Frey trafia jednak na sługę Jasności w osobie jaguarołaka – Sinaa. Tak, czy inaczej to właśnie ten pomniejszy bóg wspólnie z Lampką wyrusza ratować zadek Freya. Czy i tym razem uda im się ujść z życiem? Jakie jeszcze pułapki na nich czekają? 

Bohaterowie 10/10

Daimon Frey pozostaje sobą w całej krasie. Waleczny gnojek o niewyparzonej gębie, gotowy na wszelkie poświęcenia, aby ratować przyjaciół. Jego specjalność: wpadanie w tarapaty. Tym razem jednak buntowniczy Lampka na wniosek własnego sumienia rusza na ratunek starego kumpla, bo inaczej nie darowałby sobie. Nie taki Imperator Głębi straszny, jak go malują. Okazuje nad wyraz dużo człowieczeństwa okraszonego tupetem. To mu akurat zacnie wychodzi. Tak, czy inaczej towarzyszem Abbadona i Lampy został Sinaa, dla którego zaszczytem jest spotkanie Tańczącego na Zgliszczach i Imperatora Głębi. Dla nich jest gotów poświęcić własne życie. Jego pomocnikiem jest Uaica – uzdrowiciel, który już raz dał ciała i za sprawą, którego Frey wpadł w aztecki kanał. Do „wielkich złych” należy praktycznie każdy zamieszkujący Strefy Poza Czasem. Są oczywiście pojedyncze wyjątki, ale to zaledwie pojedyncze przypadki. Jednakże tytuł wrednego gnojka bezsprzecznie wędruje do syna Rudry – Matariśwana, który okazuje się nie tylko podłym zazdrośnikiem, wielkim łgarzem, ale również cholernym sabotażystą. Innymi słowy – takich jak on należy omijać szerokim łukiem.

Styl 10/10

Autorka pisze w sposób niezwykle obrazowy i mistrzowsko łączy ze sobą kilka rodzajów mitologii, co jest nie lada sztuką. Książka obfituje w opisy bogów, bóstw i demonów, jednakże nie układają one czytelnika do snu. Gdyby ktoś miał jednak z problem z przyswojeniem ogromnej liczby nowych postaci autorka na końcu książki dodała słowniczek tych trudnych nazw (czyli wszystkich wprowadzonych w tomie drugim).

Ocena końcowa 10/10

Zdecydowanie polecam „Bramy Światłości tom 2” każdemu fanowi cyklu anielskiego Mai Lidii Kossakowskiej. Nie sposób nie polubić Świetlistych i Mrocznych. Każdy z nich ma swój niepowtarzalny charakter, cięty język, poczucie humoru, sarkazm, tupet i zdolność do wpadania w tarapaty. Autorka w niezwykły sposób opisała stare, zapomniane i pogięte mitologie jakimi byli Aztekowie i Toltekowie. Odwaliła kawał dobrej roboty przekopując się przez wszystkie mity, podania i legendy, dodając do tego własną wyobraźnię, aby na koniec stworzyć kolejną wyjątkową serię w swoim dorobku, która porwie miliony czytelników. Mnie porwała i z niecierpliwością czekam na kolejny tom przygód tych wyjątkowych Aniołów i Mrocznych.

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów.

- Frey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka