niedziela, 8 lipca 2018

“Freja” - recenzja

Tytuł: „Freja”
Autor: Matthew Laurence
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Jaguar

„Jest legendą. I szykuje się do wielkiego powrotu z wielkim hukiem.
Sara Vanadi jest kimś więcej niż mogłoby się wydawać. W swych najlepszych czasach była Freją, starożytną boginią Normanów – boginią miłości, wojny i śmierci. Teraz ma dyspozycji już wyłącznie życie. Jej moc bierze się z wiary, a w XXI wieku trudno starożytnym bogom zdobyć prawdziwych wyznawców.
Przez dekady żyła w spokoju, starając się nie rzucać w oczy. Nagle otrzymała ofertę od tajemniczej korporacji: albo dołączy do nich i zyska nieograniczoną moc (wraz z wiernymi), albo zostanie zniszczona. Sara nie ma najmniejszego zamiaru dokonywać wyboru spośród takich możliwości i wraz ze swym przyjacielem Nathanem decyduje się na ucieczkę.
Nowa potęga rośnie w siłę i jej celem jest podporządkowanie sobie wszystkich boskich istot. Sara postanawia walczyć o swą wolność, najpierw jednak potrzebuje nowych ciuchów…”

Fabuła 10/10

Sara Vanadi jest boginią, która od lat ukrywa się w szpitalu psychiatrycznym. Ma bardzo niewielkie grono wiernych, które jeszcze utrzymuje ją przy życiu, ale straciła niemal całą boską moc. Nie utrzymuje kontaktu z żadnym z bogów, więc jest niezwykle zdumiona, kiedy pewnego dnia ma odwiedziny. Mężczyzna ma na imię Garen i jest członkiem korporacji Finemdi, która składa bogom propozycje nie odrzucenia: moc, wierni lub śmierć. Wybór jest dość zawężony, ale Freja jest nie w ciemię bita i powala przeciwnika. Ucieka z zakładu „pożyczając” po drodze nowego pracownika szpitala – Nathana. Kiedy młodzieniec odzyskuje przytomność Freja wyznaje prawdę i Nathan postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie i pomóc ponętnej bogini. Niestety nie jest im dane szczęśliwe życie, bo nie da się uciec krwiożerczej korporacji. Jednak Freja ma prosty plan: zniszczyć Finemdi od środka! Błahostka. Czy uda im się osiągnąć cel i przy okazji nie stracić życia? Jesteście ciekawi? I słusznie: historia wciąga od pierwszych stron ;)

Bohaterowie 10/10

Freja jako bogini miłości i wojny stanowi niezwykłe połączenie uczuciowej istoty i morderczej Walkirii. Jako jedyna ze swojego rodzaju była zdolna porzucić życie bogini i ciągłej walki o wiernych, co czyni z niej zagadkę dla członków korporacji. Jej przyjacielem i kapłanem został Nathan. Chłopak, który nie miał wiele szczęścia w życiu zaufał i uwierzył Frei, co było niezwykle szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Jest pomysłowy, kreatywny i doskonale potrafi dostosować się do sytuacji. Rola wielkiego, złego niewątpliwie należy do Garena – Specjalisty Finemdi. On jako jeden z nielicznych nie daje się zwieść Frei i ciągle ją obserwuje, czekając na jej potknięcie. Jest brutalny, agresywny i nienawidzi wszystkich bogów, co jest wyjątkowo dziwne zważywszy na jego pochodzenie… Pikanterii całej historii dodaje Dionizos, któremu męskie płyny ustrojowe uderzyły w mózg. Ten grecki bóg ma słabość do zabaw, wina i kobiet, a co z tego wyjdzie to już inna historia…

Styl 10/10

Autor wykorzystał narrację pierwszoosobową i czytelnik postrzega wszystko oczami głównej bohaterki. Jego styl jest lekki i przyjemny, a cała opowieść ma charakter mocno humorystyczny, co jest ogromnym atutem książki.

Ocena końcowa 10/10

Autor w znakomity i przemyślany sposób połączył większość znanych czytelnikom panteonów i przeniósł bogów prosto w XXI wiek, co okazało się niezwykle ciekawe. Dodatkowo wprowadził korposzczury, których celem jest podporządkowanie sobie ich mocy. Jednakże prawda jest znacznie bardziej bolesna. Jedynym plusem całego przedsięwzięcia jest menu stołówki – na same nazwy potraw czytelnikowi cieknie ślinka.
Zdecydowanie polecam „Freję” każdemu, kto jest pasjonatem mitologii i lubi ciekawe i nietuzinkowe historie podszyte dużą dawką dobrego humoru. Zapewniam, że nie zawiedzie się, a zakończenie książki prosi się o ciąg dalszy, na który będę czekać z niecierpliwością.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka