niedziela, 1 lipca 2018

“Znak kości” - recenzja

Tytuł: „Znak kości”
Autor: Patricia Briggs
Seria z Mercedes Thompson
Ilość stron: 383
Wydawnictwo: Fabryka Słów

„Zmiennokształtna Mercedes Thompson ma za sobą ciężkie chwile. Najchętniej zamknęłaby się w swoim warsztacie i zajęła tym, co lubi – naprawą samochodów. Niestety, rzeczywistość nie chce o niej zapomnieć!
Znacie to powiedzenie: jeśli gdzieś są jakieś kłopoty, to Mercy wpadnie w nie na pewno.
Wampiry wydają na nią wyrok śmierci, despotyczny samiec Alfa wilkołaczej sfory chce z niej zrobić swoją partnerkę, u przyjaciółki z dzieciństwa zalągł się duch… Na dodatek domu Mercy nie chce opuścić wyjątkowo samodzielna i magiczna laska.
To chyba za dużo dla jednego, małego kojota! No mercy, Mercy!”

Fabuła 10/10

Wieczór zapowiadał się na ciężki. Rozmowa z Adamem. W końcu nie można jej było odciągać dłużej. Na szczęście (lub też nie) sam początek rozmowy przerywa wkurzona matka Mercy, która dowiedziała się o krzywdzie córki… z gazet. Nic więc dziwnego, że była nieziemsko wściekła. Sytuację (już i tak skomplikowaną) dodatkowo zawikłał Adam, który znajdował się w domu Mercedes o nieprzyzwoitej godzinie. Słabo to wygląda. Ale nic straconego, przecież zawsze może być gorzej. I tak się stało… Nagle zdematerializował się Stefan w bardzo złym stanie (wygłodzony, po wybitnych torturach). Znacie matkę, która by to przyjęła ze stoickim spokojem? Właśnie w takich okolicznościach rozpoczyna się kolejna z przygód Mercedes Thompson. Jak na złość nagle w jej drzwiach, pojawia się dawna koleżanka z prośbą o pomoc w kwestii niesfornego ducha, który nawiedza jej dom. Zapowiada się ciekawie? To zacznijcie szybciutko czytać, bo jest naprawdę gorrrąco…

Bohaterowie 10/10

Z każdym kolejnym tomem coraz bardziej się zastanawiam nad nieokiełznaną troską Mercy nad jej przyjaciółmi. Myślicie, że to już pora, aby jednak udała się do terapeuty? No cóż, pewnie część z Was przyzna rację Adamowi, który twierdzi, że namawianie Mercedes w najlepszym wypadku przypomina rwanie zęba. Przyganiał kocioł garnkowi… Ten też ma niebywały talent do wpadania w tarapaty i wyciągania wszystkich bliskich za uszy, tudzież ogony. Także, jak widzicie mamy tutaj od choinki bohaterów, gotowych poświęcić się dla innych. Co ciekawe do tego grona zaliczam również Stefana. To bardzo wyjątkowy zimny drań. Nie waha się zabić ludzi, żeby ocalić Mercy. Jest wierny do granic możliwości. Godna pozazdroszczenia cecha zwłaszcza w obecnych czasach. Zagadkę jednak stanowi dla mnie Marsilia – Pani chmary,. Żeby nie było zbyt przyjemnie to znowu nam się pojawia „wielki zły” (nie, nie wilk) ktoś. Sami się przekonacie do czego zdolny jest ten Potwór…

Styl 10/10

Autorka niezmiennie zachwyca swoim stylem pisania, do tego stopnia, że pierwsza strona już wciąga. Jest to nie lada wyczyn. Opisy i przemyślenia nie są w żadnym wypadku męczące, a wciągają jak ruchome piaski. Pisze lekko i przyjemnie, stosuje znakomite i zabawne porównania, które pomimo parszywej sytuacji potrafią wywołać uśmiech na twarzy czytelnika.

Ocena końcowa 10/10

Patricia Briggs to autorka z głową na karku. Po przeczytaniu 4 tomu, czytelnik nadal nie wie, kim tak do końca jest główna bohaterka. A, że jest kimś niezwykłym (przecież to nie pierwszy lepszy kojot) potwierdzają wszyscy, których spotyka na swojej drodze. I nie mam tu na myśli jej talentu do pakowania kojociego zadka w kłopoty. Jeśli podobnie jak ja, jesteście ciekawi, jakie tajemnice w sobie kryje i co jeszcze czeka na naszych ulubionych bohaterów to z pewnością sięgnięcie po kolejne tomy. Zwłaszcza, że w stadzie Marroka jest zdrajca…
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów.
https://fabrykaslow.com.pl/autorzy/patricia-briggs/znak-kosci/
- Frey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka