Jest takie miejsce w Holandii, nazywa
się Oudewater, do którego przez ponad sto lat docierała masa pielgrzymów, nawet
z odległych krajów. Oudewater było czymś nieporównanie ważniejszym, ponieważ
ustanowiony tam urząd wydawał certyfikat, taki swoisty „list żelazny”.
Potwierdzał on, że zbadana osoba nie jest czarownicą, ewentualnie czarownikiem.
Ten zwyczaj wywodził się z jednej ze starych metod wykrywania czarownic, mianowicie z próby wagi. Miała to być dość skuteczna metoda, ponieważ, jak wówczas było powszechnie wiadomo, uczniowie szatana są dużo lżejsi – w końcu potrafili szybować w powietrzu.
Zwykle podejrzaną o czary rozbierano z szat i dokładnie rewidowano, by wykryć czy aby nie ukryła gdzieś żadnego ciężaru (zazwyczaj robiła to położna). Dopiero później określano prawidłową wagę oskarżonej, a używano do tego specjalnych tablic, który wskazywały ile osoba o danej budowie fizycznej powinna ważyć. Tą „właściwą” wartość porównywano następnie ze wskazaniami zwykłej wagi. Jeśli „wynik ważony” był niższy od tego w tabeli, oskarżona podlegała dalszej obróbce już w sali tortur. W przypadku odwrotnym śledztwo mogło zostać natychmiast umorzone.
Przed rozpoczęciem badania osoby podejrzanej o czary, należało poświęcić narzędzia tortur i kat mógł już przystąpić do swojej pracy. Tortury dzielono na wstępne i końcowe. Tortury wstępne stosowano, aby zmusić badanego (w większości wypadków badaną) do przyznania się do winy. W tym celu stosowano następujące metody: obnażenie, groźba, związanie, biczowanie, ściskanie i miażdżenie palców, rozciąganie na drabinie. W raportach sądowych tortury wstępne często były pomijane i mówiło się, że oskarżony przyznał się dobrowolnie. Tortury końcowe stosowano w przypadkach, gdy osoba oskarżona nie chciała się przyznać do winy, gdy milczała oraz po to, by zmusić ofiarę do wydania wspólników. Tortury można było stosować do trzech razy. Do tortur zwykłych zaliczano strapaddo, czyli podwieszanie i rozciąganie. Jako tortury nadzwyczajne stosowano ściskanie. Do metod podstawowych można było dodawać różne urozmaicenia, takie jak chłosta, podpalanie lub przypalanie, miażdżenie palców i tym podobne. Wygrzebałam dla Was raport sądowy pierwszego dnia tortur kobiety oskarżonej o czary, w Prossneck w Niemczech, w 1629 roku:
Kat związał jej ręce, ściął włosy i
umieścił na drabinie. Oblał jej głowę alkoholem i podpalił, co wypaliło jej
włosy do korzeni.
Umieścił siarkę pod jej ramionami i
na plecach po czym ją podpalił.
Związał jej ręce za plecami i
podciągnął ją za nie do góry pod sufit.
Zostawił ją zawieszoną za ręce na
trzy do czterech godzin, podczas gdy torturujący udali się na śniadanie.
Po powrocie oblał alkoholem jej plecy
i podpalił.
Przyczepił do niej duże ciężary i
ponownie zawiesił ją pod sufitem. Następnie umieścił ją ponownie na drabinie,
przyłożył do jej ciała chropowatą deskę pełną ostrych nacięć i ponownie
podwiesił ją pod sufitem.
Następnie zmiażdżył jej kciuki i duże
palce u stóp, przywiązał jej ramiona do kija i w tej pozycji trzymał ją
zawieszoną przez kwadrans aż kilkakrotnie zemdlała.
Następnie ścisnął jej łydki i nogi
między deskami, poluzowując w trakcie zadawania pytań.
Następnie wychłostał ją biczem do
krwi.
Jeszcze raz umieścił jej kciuki i
wielkie palce u stóp między deskami i pozostawił ją na stole tortur między 10
rano a 1 po południu, gdy kat i inni funkcjonariusze sądowi udali się na
posiłek.
Po południu przybył urzędnik, który
sprzeciwił się temu bezlitosnemu postępowaniu. Kobietę ponownie biczowano w
okrutny sposób, co zamknęło pierwszy dzień tortur. Następnego dnia rozpoczęto
tortury od nowa, lecz ich natężenie nieco zelżało.
Trzeba pamiętać, że cały przewód
sądowy prowadzony był z myślą o zbawieniu osoby badanej. Dlatego nie można było
dopuścić, aby dana osoba umarła bez wykazania skruchy, żalu i pokory.
Temu służyły częste pouczenia,
modlitwy odmawiane w trakcie tortur i obfite stosowanie święconej wody. Karę
chłosty często wymierzano w czasie, gdy dzwony pobliskich kościołów biły na
Anioł Pański.
- Bethany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz