Pierwsze, co przychodzi mi do głowy,
jeśli mowa o mitycznych krainach, jest bezsprzecznie Atlantyda. Nikomu nie
musze tłumaczyć pojęcia. Legendarne, zatopione miasto po raz pierwszy
wspomniana przez Platona, który ukazał wizję idealnej społeczności ponad IV
wieki p.n.e. Podobno spisał tylko ustnie przekazywaną informację. Sceptycy
sądzą, że posłużył się Atlantydą, by uargumentować własny obraz perfekcyjnego
państwa. Jeśli chodzi o Grecję, to według podań Atlantydę poświęcono
Posejdonowi, a sami Atlantydzi byli jego potomkami. Wysoko rozwinięta
cywilizacja nie miała za wielu problemów, przez pewien czas zajmowała się
podbijaniem sąsiednich krain, aż przeszkodził w tym straszliwy kataklizm.
Platon bardzo dokładnie opisał mityczną krainę. Wyspę podzielił na dziesięć
prowincji. Ziemia była zasobna w wszelkie surowce. Oczywiście panował ustrój
demokratyczny, do tego stopnia, że mężczyźni i kobiety mieli równe prawa, co w tamtych
czasach, nawet w Grecji stanowiło niesamowitą sensację. W samym centrum
znajdował się wspaniała świątynia, poświęcona Posejdonowi, a wewnątrz iskrzył
się złoty posąg boga. Korzystano z nieznanej energii. Wyprowadzona hipotezy, że
były to dziwne kryształy albo energia geotermiczna wulkanu. Z kolei wulkan mógł
doprowadzić do zniszczenia wyspy. Ląd zatonął w ciągu jednej doby. Jedna teoria
dotyczy ogniowych kryształów, które wymknęły się spod kontroli albo wpadły w
niepowołane ręce. Często powtarzana wersja mówi o karze bogów, obrażonych
zuchwałością Atlantydów.
Chociaż panowała demokracja, na czele
stał król, którym najpierw był Atlas. Według innego przekazu na dziesięć
prowincji przypadało dziesięć władców.
Z Grecji przechodzimy do Słowian.
Wyraj to kraina zmarłych, znajdujący się za wielkimi wodami, na końcu Mlecznej
Drogi. To do niego udają się dusze zmarłych w postaci ptaków. Słowianie
utożsamiali powracające na wiosnę, a odlatującymi na zimę ptakami. Owe ptaki
obsiadywały Drzewo Kosmiczne. Inna wersja mówi, że Wyraj było wiecznie zielonym
pastwiskiem, do którego ptakii węże zimowały. Niezależnie od wersji, opiekunem
krainy zmarłych był Wales, również przedstawiany jako ogromny, drapieżny ptak.
Dusza niekoniecznie musi trafiać do Wyraju na wieczność. Może powrócić za
sprawą bociana. Potem oddzielono Wyraj, który stał się światem podziemnym, od
Nawi, podniebnego świata.
Z odkryciami geograficznymi nieoderwanie wiąże się napływowych kultur. Mit wypełniający głowy młodych,
ukazywał krainy pełne złota. Jedną z nich było El Dorado. Umiejscowione w
Ameryce Południowej miało być krainą ze złota, w dosłownym znaczeniu. Co prawda
istniały kopalnie złota na tych terenach, ale Indianie inaczej pojmowali jego
wartość. Wszystko zaczęło się od wieści o niesamowitym rytuale. Wodza jednego z
plemion oblepiona raz do roku złotym pyłem. Od tego aż do teraz mit miasta ze
złota jest podejmowany przez kolejne pokolenia. Karol V oddał ziemię, na którym
umiejscawiano El Dorado, by spłacić ogromne długi.
Mniej znaną, a również bardzo ciekawą
krainą jest Agartha. Pod pewnymi względami jej mit jest podobny do Atlantydy.
Wysoko rozwinięta cywilizacja żyjąca w podziemnym świecie. Znalazła się tam za
sprawą klęski. Pod wszelkimi względami przewyższają ludzkość chodzącą po ziemi,
min. dzięki kosmicznej energii Vril. Oczywiście panuje tam wieczne szczęście,
niczego nie brakuje. Aby tam wejść należało odnaleźć jedno z niewielu wejść,
które podobno znajdowały się w Azji, przede wszystkim w Tybecie. Agartha
zyskała na popularności za sprawą Hitlera, który był nią żywo zainteresowany.
Wysłał kilka ekspedycji do Tybetu. Ale skąd się ona w ogóle wzięła?
Od starożytności panowało
przekonanie, że środek ziemi jest pusty i można się do niego dostać. Niektóre
Towarzystwa okultystyczne wciąż propagują tego rodzaju myślenie.
Warto wspomnieć o Arkadii, która jako
tako nie pochodzi z żadnej konkretnie mitologii, jest po prostu wyobrażeniem
artystów, przede wszystkim poetów. Kraina, jak poprzednie, miodem i mlekiem
płynąca. Zależnie od epoki, Arkadia oznaczała coś innego. Była po prostu
odzwierciedleniem marzeń ówczesnych ludzi. Jedni poszukiwali w niej pokoju,
inni domowego zacisza. Jest jednym z najczęściej powielanych toposów.
Znowu wracamy na słowiańskie tereny.
Winetę uznawano za mityczny port u ujścia Odry, gdzieś na wyspie Wolin. Bogaty
gród utrzymywał się handlu. Wówczas był największym tego rodzaju miejscem na
świecie. Niestety niewiele jest dowodów potwierdzającym istnienie tego grodu.
Został podobno zniszczony przez najazd króla norweskiego ok. XI w. n.e. Legenda
podaje, że Winetę pochłonął morski potwór, który od czasu do czasu wypluwa
miasto. Za sprawą chrystianizacji pojawiło się podanie, że miasto zostało za
karę zburzone.
Avalon występował u Celtów. Był,
podobnie jak Wyraj, krainą zmarłych. Nazywany inaczej Ziemią Kobiet lub Wyspą
Jabłek od patronującej bogini Epony. Panowała tam wieczna wiosna, niczego nie
ubywało. Trafiali tam głównie zasłużeni wojownicy. Dlatego to kobiety opiekują
się wyspą i przybyłymi. Jedna z legend głosi, że w Avalon został zakopany
Święty Grall.
I ostatnia na dziś Lemuria. Znowu
mamy coś zatopionego, lecz już nie pojedyncza wyspę, a cały kontynent. Nazwę
już tłumaczę. Chodzi o lemury, które zamieszkują wyłącznie Madagaskar, lecz
skamieliny ich przodków można odnaleźć w Afryce, stąd darwiniści tłumaczyli
istnienie zaginionego kontynentu, który łączył wyspę z drugim kontynentem.
Lemuria również tłumaczyła brak pozostałości po „brakującym ogniwie” miedzy
małpą a człowiekiem. Dzięki Helenie Bławatskiej, która twierdziła, że miała
wizję w której ujrzała Księgę Dzyan od której wszystko się zaczęło.
- Sonia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz