środa, 27 sierpnia 2014

Relacja: Niucon 2014


Witam wszystkich po pierwszym dniu Niuconu! Zanim przejdziemy do rzeczy, to muszę was przeprosić za małą ilość zdjęć - bateria w aparacie siadła niespodziewanie, a foty z komórki nie nadawały się do niczego.


Jak dostać się na konwent:
- zlokalizuj otaku, fantastę (znaki rozpoznawcze: fandomowe koszulki, przypinki, peruki, dziwaczne stroje, ewentualnie glany)
- idź za nim i miej cichą nadzieję, że nie zabłądzi, a ciebie nie wezmą za kryminalistę, który czai się na małe dziewczynki

W ten sposób dotarłam na konwent i... 
Kolejeczka. Pięknie zakręcała za rogiem <3
Pogoda wrocławska spisała się na medal - cieplutko, miło i bezdeszczowo. Żyć nie umierać! Tyle tylko że taka aura jest cudowna jedynie na stosunkowo krótki czas. A kiedy zobaczyłam kolejkę po akredytacje, która ciągnęła się przez ponad pół ulicy (a ulica pokaźna, oj pokaźna...) i jeszcze zakręcała za rogiem, to nogi pode mną się ugięły. Wiedziałam, że Niucon może być rekordowy, ale nie aż tak! Kilka godzin w upale - niezbyt zachęcająca wizja przyszłości. Ale i to da się zdzierżyć, kiedy wokoło ciebie jest kupa ludzi, jarających się tym samym co ty.  

Wejściówka dla mediów to zbawienie - pół godzinki, cyk, cyk jesteś w środku i lecisz na prelekcje. Kiedy przeszłam przez próg uderzyła mnie pustka w środku. Pierwszy raz widziałam tak pusty konwent, ale tylko dlatego że cała wataha ludzi czaiła się przed bramkami. Żeby nie marnować czasu, udałam się na pierwszy panel - "Trollbit - czyli podróż po Śródziemiach internetu". W skrócie: jeśli myślisz, że widziałeś wszystko co związane z LOTR-em i Hobbitem, to się grubo myliłeś. Z racji tego, że jestem dzieckiem tumblra, to dużo dziwacznych i porąbanych rzeczy widziałam już wcześniej. Szkoda, że na panelu nie było wielu osób (w szczytowych momentach ok. 7-8), ale chyba na każdym konwencie początkowe atrakcje są kiepsko zapełnione. Bez akredytacji nie wpuszczają, a o nie ludziska niemal dosłownie się biją. Ochroniarze, którzy muszą ogarnąć cały ten bałagan, mają niełatwy orzech do zgryzienia, kiedy trzeba pilnować setek żywych duszyczek.

Szybki look na program... gdzie ja jeszcze byłam? Aha, przypadkowo wpakowałam się na panel o "Devil May Cry - diabły też płaczą". Było piekielnie, oj naprawdę! Nie dość, że produkcja z piekła rodem, to i w szkolnej sali było strasznie duszno i gorąco. Uroki szkół  Nie wiedziałam, co to jest, nie wiedziałam, z czym to się je, ale... No cóż, zachęcono mnie i podejrzewam, że tej grze przyjrzę się bliżej. 

Panel o Free! w sali od religii... A w tle sławetny ending!
W tej samej sali odbył się panel "Make us Free", który był poświęcony jakże sławnemu w tej chwili animcowi pt. "Free!". "Free!" w kilku słowach: HAREM, PÓŁNAGIE CHŁOPACZKI, CUDOWNIE UMIĘŚNIENI PŁYWACY (klata pierwsza klasa, ale sutków nadal nie ma  - ubolewano nad tym przez całą godzinę), SHIPY I PAIRINGI. Czy muszę mówić, że na prelekcji mieliśmy niedobór płci męskiej? Raczej nie... A każdy samiec był witany gromkimi oklaskami, gdyż odważył się wkroczyć na ten jakże niestabilny grunt. Pierwsza niespodzianka - internety! Nie wierzyłam, ale nawet można było odtworzyć YouTube'a! Wprawdzie nie nacieszyliśmy się nim długo, ale udało nam się obejrzeć dwa sławetne endingi oraz kilka cracków. Niestety po jakimś czasie zaczęło się robić nieco... nudno. Osoby, które nie są zbyt otwarte i wolą raczej słuchać, aniżeli się wypowiadać, mogły poczuć się nieco pominięte. Ci, którzy jednak zdecydowali się włączyć w dyskusję, wymieniali się uwagami i w skrócie stwierdzali, że drugi sezon tegoż pociesznego i niewymagającego myślenia anime, jest zrobiony pod fanservice i niestety stacza się nieuchronnie w dół. 

(Przerwa na hot-doga z Żabki, zabłądzenie na terenie szkoły i trafienie na coś z Hetalii, której nie ogarniam oraz łażenie po wystawcach)

Potem nastały dwie godziny siedzenia na panelu o Attack on Titan. Miałam niecny plan wyczołgać się po godzince, aby dotrzeć na prelekcję o Tumblrze, ale oczywiście nie ziścił się. Jak usiadłam, tak siedziałam i paplałam o wszystkim, co związane z AoT (lub, jak kto woli, SNK). I znów lepiej było się włączyć w dyskusję, niż ciuchutko siedzieć w kąciku. Na początku podejmowano takie kwestie, jak: skąd pochodzą tytanii, dlaczego polityka władz jest taka, a nie inna, itp. I jak to na takich długich panelach bywa, zaczęły się śmieszne obrazki, stuffy z tumblra, nyannyana itd, więc niektórzy mogli być zawiedzeni, że nie było to zbyt ambitne po jakimś czasie. Nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie, ale z chęcią podyskutowałabym jeszcze na poważniejsze tematy. Męska część publiczności również wykruszyła się w szybkim tempie. Ciekawe dlaczego...

Choć tegoroczny Niucon patronuje wszystkiemu, co mroczne, diabelskie i demoniczne, to jednak nie da się nie zauważyć, że prym wiedzie "Kuroko no Basuke" oraz "Free!". Cosplayerów z tych fandomów było co nie miara, a ja tylko rozpoznawałam postaci (o, Rin, a tutaj Kuroko, a gdzie Aomine?, Nagisa!, czy to Rei?). Spodziewałam się, że to Shingeki no Kyojin będzie grało pierwsze skrzypce, a tu prawie że nic! Być może jutro odwrócą się role. 

Zawiodłam się na panelach serialowych, bo tak po prawdzie właściwie ich nie ma. W zeszłym roku pamiętam, jak latałam po Sherlockach, Doctorach Who, Star Trekach i Hannibalach. Niewiele atrakcji z tej tematyki się uchowało, a jeśli już, to są w późnych godzinach nocnych.

W tych krętych korytarzach gotówka sama znika...
Nie mogę natomiast narzekać na wystawców. Królują przypinki, plakaty, poduchy, kubki i breloczki wszelakie. Pojawiały się także stoiska z pluszakami, jedzeniem, biżuterią i ubraniami. Także stoiska z mangami nie próżnują, a egzemplarze schodzą jak ciepłe bułeczki. Pierwszy raz też spotkałam się ze sprzedażą mang używanych, które są o niebo tańsze od nówek. Nie znaczy to jednak, że ja się obkupiłam nieprzyzwoicie - nie było "Balsamisty", na którego poluję od dłuższego czasu. Nie przeszkodziło mi to jednak w kupnie kolejnych (niepotrzebnych) przypinek, a czuję, że na tym się nie skończy... Jest w czym wybierać!


Drugi dzień Niuconu rozpoczęłam prelekcją „Fantastyka socjologiczna. Z czym to się jadło”, prowadzoną przez pisarza science-fiction Jacka Inglota. Zgromadziło się nieco osób, ale widać było, że fantastyka nie cieszy się wielką popularnością na tegorocznej edycji imprezy. Nie powiem, mówił ciekawie, choć miejscami zawile, i rzeczywiście w pewien sposób namówił mnie do sięgnięcia po fantastykę socjologiczną. Przedstawił dzieła takich autorów jak Zajdel, Lem, Dukaj i innych mniej znanych pisarzy. W tej samej sali odbył się później panel o starej fantastyce oczami młodego czytelnika. Prelegentka liczyła na dyskusję i nie przygotowała wystarczającej ilości książek do zaprezentowania, ale nie nudziliśmy się jakoś szczególnie. Gdy tematy się wyczerpały, a książki takich autorów jak Bradbury i Asimov zostały przedstawione wzdłuż i wszerz, kilka osób wypowiadało się na temat serii, które ich zdaniem zasługują na uwagę. Również i w tym wypadku wypisałam sobie te ciekawsze tytuły.

Nadszedł gwóźdź programu, czyli konkurs cospaly. Pamiętając sytuację z poprzedniej edycji Niuconu, pojawiłam się przed aulą pół godziny wcześniej, a i tak już na schodach gnieździła się niezła kolejka. Nie miałam szczęścia sterczenia w kolejkonie na cosplay, ale wiem, jak bardzo denerwujące jest czekanie w gorącym i dusznym pomieszczeniu. Lato, upały i kupa ludzi – są to rzeczy, na które nie ma rady, ale i tak działa to na nerwy. Techniczni mieli sporo kłopotów, aby wszystko podłączyć i spróbować nie pozabijać się nawzajem. Mogłabym na nich psioczyć, że nie potrafią ogarnąć głośników, prądu, mikrofonu i wszelkich innych rzeczy, ale wiem, że na każdym większym wydarzeniu jest to najtrudniejsza część roboty i nigdy nie idzie jak po maśle. Aula na pewno nie była oazą spokoju w tym czasie. W końcu udało się wszystko podłączyć i naprawić o… godzinie 20:00. Dwie godziny – tyle czasu ludziska czekali na konkurs, a i tak nie udało się wszystkich wcisnąć (dosłownie) na salę, gdyż była ona maleńka jak na taką liczbę oczekujących. W każdym razie zaczęło się. Niestety muzyka w tle nie dawała rady, potem powoli zaczął padać mikrofon. Czy było warto? I tak, i nie. Tak – było trochę dobrych strojów i występów, które, może nie powalały na kolana, ale były dobrze wykonane. Nie – gorąco jak w piekle, a ludzie poupychani jak sardynki w puszce. 


Trzeci dzień rozpoczęłam panelem o kosmosie. :) W pół do ósmej, idę posłuchać co nieco. I tutaj niespodzianka…


Byłam sama ♥ 

Właściwie prowadzono panel tylko i wyłącznie dla mnie. W porywach dla dwóch osób. Nadal fizyka jest dla mnie czarną magią, ale było naprawdę miło i dowiedziałam się nieco więcej na temat historii powstania wszechświata, gwiazd, planet itp. Taka mała frekwencja wynika zapewne z dwóch rzeczy: godzina (ostatniego dnia widać na korytarzach te ludzkie tortille zawinięte w śpiwory, więc wiadomo, że dobrze się bawili poprzedniej nocy) oraz tematyka (nie ukrywajmy, na konwentach bardziej nastawionych na fantastykę i naukę, byłoby więcej publiczności). 

A potem nastał TEN moment! Cicho wcisnęłam się do sali, gdzie prowadzono panel o kolorowym świecie fanfiction. Wiecie, smut, angst, fluff, high school AU i inne takie dziwne zagadnienia. Byli zarówno czytelnicy jak i autorzy fanfitcion, więc każdy miał coś ciekawego do powiedzenia. Zacytowałabym kilka tekstów, ale na stronie są nieletni, więc nie będę się narażać. Prowadząca dała z siebie 110%, a przy tym pomagała jej aktywna publiczność. Uśmiałam się do łez, poznałam nowe fanfictions, nad którymi będę wyła do księżyca. Według mnie był to najlepszy panel, na który trafiłam. 

Tegoroczny Niucon zasługuje na miano kolejkonu pod każdą postacią – akredytacje, cosplay, sleeproom. Nie miałam okazji spać w sąsiadującej szkole, ale wiem, że dyrekcja placówki, delikatnie mówiąc, wypięła się na konwentowiczów i zabroniła spać w poszczególnych salach. Ludzi jak mrówków, więc organizacja mocno kulała. Przyczepię się jeszcze do rozpiski. Trzaśnięcie całego programu na jednej stronie A3 to dość poroniony pomysł, zważywszy na to, ile tego jest. Powinni chociaż rozdzielić to na dwie strony, aby nie było aż takiego problemu z ustaleniem godzin. Natomiast informator nie był taki zły. Szkoda, że nie pojawiły się dokładne godziny przy każdej z atrakcji, a jedynie czas trwania, temat i prowadzący. ALE, żeby nie było, że wszystko fu i ble, ktoś mądry pomyślał, aby ustawić to w kolejności alfabetycznej. Zazwyczaj układają atrakcje tematycznie i często nie można się połapać, gdzie, co, jak i kiedy. Za to duży plus.

Zdjęcia z cosplay'u (próba i konkurs) robione starym ziemniakiem - oglądacie na własną odpowiedzialność! 

- Gumiguta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka