czwartek, 5 listopada 2015

Grim 2 - recenzja






Autorka: Gesa Schwartz
Tytuł: Grim, tom 2: Dziedzictwo Światła

Fabuła 8/10

Na początku mamy sytuację nieco podobną jak w pierwszej części, czyli seria morderstw, która wstrząsa Paryżem. Grim jako nowy komendant NGP robi wszystko, by odnaleźć mordercę. Tymczasem Mia organizuje w Luwrze wystawę magicznych artefaktów, by przybliżyć ludziom magię. Mija trochę czasu i dowiadujemy się, że za morderstwami stoi rasa Ciemnych Alfów, które zostały wygnane z tego świata bardzo dawno temu. Problem z nimi polega na tym, że władają wyższą magią i są praktycznie nieśmiertelne. Jak jednak zdołały powrócić do naszego świata? Okazuje się, że pomogły im wróżki, które również opuściły świat, a teraz wracają, by zetrzeć z powierzchni ziemi rasę ludzi. Gdy wróżki i Ciemni Alfowie kradną z wystawy Berło Ludzi, artefakt o niewyobrażalnej mocy, staje się pewne, że granica między światami niedługo runie, a wtedy do naszego świata przybędzie cały legion wróżek i wojna się rozpocznie. Sytuacja staje się jeszcze gorsza w momencie, gdy senat Innoświata odmawia udzielenia pomocy ludziom. Ostatnią nadzieją staje się tajemniczy Wojownik Światła. Grim, Mia i Teryon, ostatni Wojownik Wróżek, stojący po stronie ludzi, wyruszają do Irlandii, by zaczerpnąć od krasnoludów wiedzę na temat tego, gdzie mogą znaleźć owego Wojownika Światła.Akcja jest wolna, zdecydowanie zbyt wolna. Przez styl pisarki nieraz trudno zmusić się do dalszego czytania, ale wtedy jedyną motywacją staje się dość ciekawy pomysł z bardzo głębokimi korzeniami mitologicznymi.

Postacie 6/10

Tu przynajmniej jest ich trochę więcej niż w poprzedniej części. Niektórzy mają nawet jakieś cechy charakteru, z czym w poprzedniej części było różnie. No to koniec pozytywów... Jeśli dobrze przeczytałem, bo po dalszych opisach nie byłem już tego pewien, Carven ma trzynaście lat. Dość się naczytałem Harry'ego Pottera, Percy'ego Jacksona i Artemisa Fowla, by wiedzieć, na co stać kogoś w tym wieku, jeśli tylko jest ważną postacią w powieści młodzieżowej, ale tutaj autorka traktuje go, jakby miał co najwyżej lat pięć. Szczególnie widać to w zachowaniu Grima względem niego. Całkiem fajny do tej pory gargulec dostaje takiej huśtawki nastrojów, jakby okres mu się zbliżał. Ciągle ględzi, że chłopak jest młody, wszystkiego się boi, ucieka przed nimi i do niczego się nie nadaje, a gdy tamten już zrobi coś zasługującego na pochwałę, to Grim przez jakieś dwie/trzy linijki tekstu mówi coś w stylu: „No, może coś jednak z niego będzie”, ale potem wszystko wraca do normy. Względem Mii, która jest aktualnie jego dziewczyną (bardzo głupi pomysł autorki, ale poprowadzony nie najgorzej, bo wątek ich miłości nigdy nie wysuwa się na pierwszy plan, spychając główną linię fabularną niżej) również zachowuje się strasznie głupie. Coś w stylu: „Ciągle cię kocham, ale jesteś człowiekiem, więc jesteś słaba. Twoje nadzieje są nic niewarte, żadna misja, której się podejmiesz, nie zakończy się dobrze.” Jeśli Shwartz pójdzie tą drogą kreacji bohaterów, to za kilka lat jej książkom będzie się wystawiało oceny typu: „Super, mocne 2 na 10”.

Styl 3/10

Postacie byłem w stanie przeboleć. Duże zgrzyty w charakterach dwójki postaci, ale dobra, jakoś daje radę. Natomiast styl... Po pierwszym tomie wróżyłem autorce całkiem niezłą karierę pisarki, ale najwidoczniej się pomyliłem. Gesa Schwartz jest na najlepszej drodze do grafomaństwa. Może i ma bogate słownictwo, a opisy jej wychodzą całkiem całkiem, ale nie robi się opisów na stronę pomiędzy kolejnymi wypowiedziami bohaterów. Dialogów nie ma prawie w ogóle, natomiast autorka najwyraźniej lubi opisywać KAŻDY szczegół otoczenia i KAŻDĄ myśl KAŻDEGO bohatera. Coś takiego mogłoby ujść w książce dla starszych czytelników, a nie dla młodzieży, i to tylko wtedy, gdyby owe opisy były interesujące. Natomiast tutaj ciągle zapominam, co ja w ogóle czytam. Niby myśl, że nie wiem, co się działo przez ostatnie dwie strony jest nieprzyjemna, ale wiedza, że znowu KOMPLETNIE NIC okazuje się znacznie gorsza.Pozostaje jeszcze redakcja, a raczej jej niemal zupełny brak. To gdzieś wyraz jest powtórzony, to go brakuje bądź jednej w nim literki. Raz imię zostało kompletnie pomylone z innym bohaterem i z Ludzi Thorona wyszli nam Ludzie Teryona. Nie jest może tego aż tyle, by nie dało się czytać, ale od tego czytania niejednokrotnie dostaje się mocnej irytacji.

Świat przedstawiony 9/10

Świat przedstawiony w powieści ma bardzo głębokie korzenie m.in. w mitologii skandynawskiej, irlandzkiej i baśni o Królowej Śniegu. Wszystkie elementy są w miarę interesujące i pasują do siebie, nawet jeśli tylko na kartach tej książki. Bo na przykład takie Alfy to z mitologii po prostu elfy, a tu są one o wiele starszym gatunkiem, z którego elfy oraz wróżki się wywodzą. Zabawnie się robi, gdy zaczynamy czytać, iż od Ciemnych Alfów (czyli powiedzmy mrocznych elfów) pochodzą krasnoludy. Ten gościu, który przekazywał im tę wiadomość, musiał dostać mocno w łeb za obrażanie brodatych, bo każdy głupi wie, że oni się ze szpiczastouchymi wprost nienawidzą. Jednak gdy już przestanie się patrzeć na mitologię i dotychczas wykorzystywane formy, to wyjdzie nam całkiem ciekawy świat, którego elementy ani na moment się ze sobą nie kłócą.

Ocena końcowa 6/10

Pomysł dobry, wykonanie raczej kiepskie i przekombinowane. Nie czytało mi się tego zbyt przyjemnie, ale gdym pewnego dnia miał pod ręką kolejną część tej trylogii, przeczytałbym ją. Ot tak, z czystej ciekawości. Pomęczę się najwyżej parę dni z narracją, a może znajdę jakiś ciekawy element fabularny.

-Harry

Dziękuję wydawnictwu Jaguar za możliwość przeczytania książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka