piątek, 21 października 2016

Wyniki, drugie miejsca

Drugie miejsce w konkursie Mroczni Bracia Grimm, kategoria plastyczna. 

Autor: Monika Ciupał.




Drugie miejsce w konkursie Mroczni Bracia Grimm, opowiadanie.
"Okno na Świat"
Megan Westine

Patrzyła na świat przez jedyne okno, jakie miała w pokoju. Może nie mogła przez nie nigdzie wyjść, ale mogła patrzeć.
Patrzyła codziennie rano i wieczorem. Zawsze czekała. Nie było to łatwe czekanie. Pełne niepewności i pytań. Bała się, że tym razem nie przyjdzie, albo przyjdzie z kimś. Jej oczy smutno szukały jakiegokolwiek ruchu na dworze.
Jednak – ku chwale niebios – zawsze przychodził.
Jej obiad.

~~~
- Jego wysokość, książę Roos. – oznajmił donośnym głosem herold
Młody następca tronu wkroczył przez wielkie, mosiężne drzwi z symbolem jakiejś rośliny. Rozglądał się dookoła i oceniał wnętrze pałacu.
Sala, jak ocenił, miała dosyć duży potencjał. Ogromne okna były wysokie na cały sufit. Może ramy przydałoby się zmienić, jednak szyby były w dobrym stanie. Rozplanowanie sali tronowej nie zaliczało się do tych nowoczesnych i trudno byłoby je zmienić, ponieważ podwyższenie pod tronami było kamienne, nie do przesunięcia. Teraz w modzie monarchowie siedzieli naprzeciwko drzwi wejściowych, a tutaj postawiono je po staroświecku – od strony okien.
Umeblowanie także pamiętało lepsze czasy. Drewno, wyraźnie starte, domagało się wymiany, a poduszki potrzebowały innych poszewek. Cały wystrój był ogólnie przedpotopowy, jednak największy niesmak budziły drzwi z herbem z rośliną przypominającą sałatę.
Wielkiego wyboru jednak nie miał. Kiedy rodzice - zmęczeni i wykosztowani jego rozrzutnością - postanowili go wydziedziczyć, jedyne co mu pozostało to znaleźć jakieś dobre miejsce na nowy start. Postanowił więc znaleźć jakąś w miarę ładną księżniczkę z w miarę dobrym posagiem.
- Witaj, młodzieńcze. – przywitał go król, który wyglądał jeszcze starzej, niż cała ta sala tronowa – Zapewne jesteś tutaj w konkretnej sprawie, więc oszczędźmy sobie formalności i przejdźmy od razu do sedna.
- Będę zaszczycony. – królewicz ukłonił się nisko z niesmakiem
Wcześniej to jemu się kłaniano. Zwłaszcza w takich wioskach. Bo to, co w tej chwili oglądał nie mógł nazwać królestwem.
- Aby zdobyć moją córkę, jedyną dziedziczkę, więc zarazem i to królestwo, musisz wejść na wieżę na skraju lasu i ją pocałować. Ale musi być to pocałunek prawdziwej miłości.
Bla, bla, bla.
- Na wieżę wejdziesz dzięki dziewczynie. Ona cię wpuści. – mówił król
Chłopak starał się ukryć zniecierpliwienie. Chciał już mieć to wszystko za sobą.
- Zanim stanąłeś tutaj, uprzedzono cię o wszelkich ...ym... niedogodnościach. Czy jesteś świadomy co cię czeka, jeśli ci się nie powiedzie?
- Tak, dobry królu.
- Tak więc idź i niech cię Bóg błogosławi!
Królewicz praktycznie wybiegł z komnaty. Chciał już wreszcie zdobyć tą księżniczkę, zamek i fundusze. Miał duże plany co do tych włości. Chciał udowodnić swoim rodzicom, że jego potęga nie jest od nich zależna.

~~~
Podekscytowana podniosła się z łokci, kiedy tylko usłyszała odgłos kopyt na kamiennej dróżce.
Przybył. Trochę później niż zwykle, ale był i szedł prosto do niej. Wiedziała, że zaraz zawoła, ale ona nie otworzy. Nie od razu. Będzie patrzyła na niego, jak reaguje. A kiedy się odwróci, żeby odejść, ona go wpuści. I wtedy on, pełen zadowolenia i pewności siebie, wespnie się na samą górę. Spojrzy na nią, a ona na niego. I będą tak na siebie patrzeć w bezruchu, dopóki on nie postanowi podejść.

~~~
- Jego wysokość, książę Denil. – oznajmił donośnym głosem herold
Denil, zadowolony wszedł do wielkiej sali tronowej. Na początku chciał się tu tylko zatrzymać, gdyż po długiej podróży wracał do domu. Przejechał kawał świata szukając dobrej zabawy i przygód.
No i znalazł parę. Jednak kiedy usłyszał o szansie na ładną księżniczkę i całkiem niemałe królestwo, postanowił powziąć się misji. W końcu posiadanie dodatkowego zamku i całkiem młodej królewny nie było głupim pomysłem. Zwłaszcza, jeśli trzeba było tylko pocałować jakąś dziewczynę.
Król patrzył na niego ze smutkiem i litością. Miał już dosyć tych wszystkich pewnych siebie chłopców, którzy kuszeni wizją królewny i dużych pieniędzy, przychodzili tutaj i głusi na wszystkie przestrogi podpisywali umowę.
Najchętniej zabiłby dawno tą dziewczynę. Ale nie mógł. Obowiązywał go pakt z wiedźmą, która zamknęła ją w wieży i wzięła pod opiekę.
A wszystko przez młodzieńczą głupotę. Gdyby cierpliwie czekali, a nie szukali szybkich sposobów na niepłodność jego żony, wszystko skończyłoby się szczęśliwie. Miałby piękną córkę, albo może nawet syna, kwitnące królestwo i żywą żonę.
Doskonale pamiętał, co powiedziała ta wiedźma, kiedy dawała im zioła.
- Dziecko, które się powije, nie będzie takie jakbyście chcieli. Będzie się różniło nie tylko wyglądem, ale i pragnieniem.
I starucha nie pomyliła się ani odrobinę! Po pewnym czasie zaczął się cieszyć, że jego ukochana zmarła przy porodzie. Dzięki temu nie musiała oglądać, jak jej córka rosła.
Na świat przyszła bowiem dziewczynka. I król pojął wreszcie słowa czarownicy. Otóż mała była wampirem. A przynajmniej czymś podobnym. Nigdy nie zorientował się, czym dokładnie jest to dziecko.
Wszystko wyglądało normalnie, dopóki nie osiągnęła pięciu lat. Potem życie mieszkańców zarówno zamku, jak i miasta przewróciło się do góry nogami. Dziecko bowiem zaczęło pragnąć krwi.
Zaczęło się od polowania na drobne zwierzęta – myszy, ptaki. Potem przyszła kolej na bydło i konie, które znajdowano bez ani jednej kropelki krwi w środku. Miarka się przebrała, gdy zaczęto znajdować ludzi. Trupy były wyssane co do joty, a sprawcę zdradzały jedynie dwa małe wkłucia przy aorcie szyjnej.
Bojąc się utraty władzy król wezwał na zamek tę samą wiedźmę, dzięki której dziecko w ogóle się poczęło. Czarownica nie zmieniła się przez te parę lat. Ani w wyglądzie, ani w charakterze. Powiedziała, że zabierze dziecko i zajmie się nią. Magicznych istot potwory nie jedzą. Postawiła tylko dwa warunki: pierwszy, że dziewczyny nikt nie zabije; drugi, że po ukończeniu przez nią piętnastu lat, ojciec roześle w świat ogłoszenie mówiące, że kto pocałuje królewnę, dostanie ją i całe królestwo we władanie.
Bowiem jedyną rzeczą, która była w stanie odczarować dziewczynę, był pocałunek. Trudno jednak pocałować głodnego wampira, siedzącego w zaklętej wieży i to bez wsparcia kogokolwiek z zewnątrz.
Tak więc młodzieńcy umierali, jeden po drugim, a ich pozbawione krwi ciała znajdowano potem u stóp wieży. A karą za głupotę i niecierpliwość dla króla, było wysyłanie tych chłopców na pewną śmierć. A oni szli. Jeden za drugim. Pewni siebie i wygranej.
Tak samo jak ten, który stał teraz przed tronem i prawie skakał z radości. Denin, Denil, Debil, czy jak mu tam. Król był pewien, że widzi tę rudą głowę po raz ostatni.

~~~
Wyrzuciła ciało przez okno. Pełna melancholii patrzyła jak spada na ziemię i ląduje tam, gdzie wcześniej pozostałe. Nie pamiętała, ile ich było. Przestała liczyć wtedy, kiedy przestało mieć to dla niej znaczenie.
Ten był nawet przystojny. Z chęcią dałaby się pocałować, ale pragnienie krwi było większe niż wolności.
Tyle razy próbowała się wydostać, jednak ta głupia jędza zaklęła wieżę. Nie mogła z niej wyjść żadna magiczna istota oprócz samej czarownicy. Zapewne chłopcy mogliby odejść, gdyby nie to, że zanim zdawali sobie sprawę, że ich misja zakończy się fiaskiem, byli już martwi.
Dziewczynie nie pozostawało nic innego niż usiąść na parapecie i czekać cierpliwie aż przyjdzie kolejny posiłek.

~~~
- Jego wysokość, książę Deron. – oznajmił donośnym głosem herod
Chłopak, który wszedł przez wielkie drzwi komnaty był nieco starszy niż wszyscy poprzedni. Stąpał powoli, spokojnie, nigdzie się nie spiesząc. Nie drżał z podekscytowania, ani nie unosił głowy jak paw. W środku, w jego sercu panował spokój, którego król wcześniej nigdzie nie widział.
- Czy wiesz, co cię czeka, jeżeli twoja misja się nie powiedzie? – padło tradycyjne pytanie
- Tak, wasza królewska mość. – królewicz skłonił się i wyszedł

~~~
Noc była zimna, ale Deron nie mógł ubrać na siebie nic, prócz czarnego, lekkiego stroju. Musiał być niezauważalny i cichy jak mysz.
Zanim zgłosił się do króla przesłuchał wszystkich, którzy wiedzieli coś o księżniczce. Dowiedział się wystarczająco. Mówili o niej „wampir”, jednak nie mogła nim być, skoro wychodziła na światło dzienne, nie zmieniała ludzi w wampiry i urodziła się jako potwór.
Została poczęta przez ingerencję jakiś ziół od starej wiedźmy, która przestała zaglądać do dziewczyny, od kiedy do tamtej przyszedł pierwszy zalotnik. Teraz księżniczka-potwór sama zdobywa sobie pożywienie i nie potrzebuje już niani.
Jego głupi brat, Denil ostatnio został zabity i wyssany przez tą bestię. Deron o tym wiedział, ponieważ sam widział, jak dziewczyna wyrzuca trupa przez okno. Faktycznie, była ładna, jednak nie dlatego teraz młody książę skradał się do jej wieży. Jedyne, czego pragnął, to zemsty. Za stratę jego ukochanego, chociaż durnego brata bestia musiała zapłacić.
Cicho, jak mysz, podszedł pod wieżę. Nie wołał. Nie zdradzał swojej obecności. Był świadomy przewagi, którą miała dziewczyna. Ona była stworzeniem z nadludzkimi umiejętnościami, on jedynie człowiekiem.
Zamiast wołać, zaczął wspinać się po wieży. Stąpał po odstających kamieniach i piął się szybko, lecz bezszelestnie.
Kiedy znalazł się na górze zobaczył ją. Spała. Wstrzymując oddech wszedł do środka i wyjął nóż. Powoli przysuwał się do dziewczyny.
Nagle obróciła się. Przestraszony zatrzymał się i zamknął oczy, wiedząc, że to już jego koniec. Jednak, kiedy usłyszał jej miarowy oddech, spojrzał. Zobaczył jej twarz pośród jasnych włosów.
Była piękna.
Uniósł nóż, jednak nie potrafił zadać ciosu. Nie widział już w niej mordercy, lecz anioła. Pięknego anioła życia i śmierci.
Podszedł do niej i nie mogąc się powstrzymać, pocałował ją.

~~~
Kiedy otworzyła oczy, nie czuła już żądzy krwi. Spojrzała na chłopaka, który różnił się od wszystkich poprzednich.
Czuła się dziwnie. I była głodna.
Chciała wstać, ale upadła. Książę pomógł jej i stanęli naprzeciw siebie. Czuli się jak w bajce, jakby znaleźli wreszcie swoje przeznaczenie.
- Nazywam się Deron. – przedstawił się chłopak i ukłonił się, jakby chciał zachować ceremoniał
Był przystojny. Wysoki i wyrzeźbiony jak posąg. Ucałował jej rękę.
- A ja - powiedziała dziewczyna – Jestem Roszpunka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka