Tytuł: Łowca z Lasu
Autor: Andriej Lewicki
Wydawnictwo: Fabryka Słów
S.T.A.L.K.E.R. był, Przygranicze było, pora wziąć się za Survarium. Jest
to kolejny cykl z Fabrycznej Zony. „Łowca z Lasu” chodził za mną od
dawna. Kusił mnie opis groźnego świata, pełnego mutantów,
niebezpiecznych ludzi i ciągłego ryzyka. Prawdę mówiąc, byłam
zaskoczona. Nie spodziewałam się, że książka będzie... Aż tak dobra.
Powieść rozpoczyna się spokojnie. Najpierw mamy cytat, następnie
rozdział pierwszy i refleksję głównego bohatera. Już po niej możemy
domyślać się, z jakim człowiekiem będziemy mieć do czynienia –
opanowanym, dojrzałym, doświadczonym mężczyzną.
Zanim jednak zdołamy poznać tę postać, otrzymujemy spotkanie z dzikiem
mutantem. Już na pierwszej stronie autor umieszcza zmutowane zwierzę,
pamiętając o jego dokładnym opisie. Andriej Lewicki zadbał o to, aby
przedstawić nam swój świat w sposób ciekawy i szczegółowy. Nie nudzimy
się, czytając opisy kolejnych stworów bądź przedmiotów. Autor nie
zapomina o niczym – wiemy, jak wyglądają zmutowane zwierzęta, jak się
zachowują.
Bohaterowie są dokładnie przedstawiani. Każdy ma więcej niż jedną-dwie
cechy. Niektórzy są tak prawdziwi, bez problemu możemy się z nimi
utożsamić.
Dodatkowym atutem jest przedstawienie relacji między
poszczególnymi osobami. Na samym początku książki autor ukazuje, kim dla
głównego bohatera, Stasa, jest jego przyjaciel – i nie używa do tego
wyłącznie słowa „przyjaciel”, a dokładnie wyjaśnia, kim dla siebie
mężczyźni są. Rzadko w książkach zdarza się, aby autor aż tyle uwagi
poświęcił każdemu detalowi. Jednak po takim rozpieszczeniu czytelnika
szczegółami pisarz popełnił to, co wielu innych w powieściach
przeznaczonych raczej dla mężczyzn: pominął płeć piękną.
O ile przywykłam, że w literaturze science fiction kobiety są postaciami
płytkimi, często pozbawionymi jakichkolwiek osobowości, to w wypadku
„Łowcy z Lasu” widać dokładną różnicę w sposobie przedstawiania postaci.
Mężczyźni są dokładnie opisywani, a kobiety mają jedną, góra dwie
cechy. Nie miałabym najmniejszego problemu ze skąpym ukazaniem płci
pięknej – to nic nowego w literaturze – jednak zasmucił mnie fakt, że
autor nie poświęcił im choć trochę uwagi. Prawdopodobnie gdyby nie
szczegółowe przedstawienie mężczyzn, nawet nie zauważyłabym tej
płytkości kobiet. Wielka szkoda, że autor nie dopieścił także żeńskich
postaci, jednak cieszę się, że poza tym jednym wyjątkiem nieustannie
pilnował każdego detalu.
Fabularnie książka przedstawia się bardzo dobrze, choć pojawiło się parę
niedociągnięć. Mamy bardzo dużo akcji, mamy bogate sceny walki. Autor
sprawnie przemieszał opisy przedmiotów, postaci i wydarzeń.
Nie mamy
fragmentów, w których nagle znika cała dynamika, pozostawiając
czytelnika z mocno bijącym sercem i spokojnym opisem postaci. Lewicki
perfekcyjnie zachował równowagę. Oczywiście pojawiają się nagłe zwroty
akcji. Czasami podczas przewracania kartki na następną stronę człowiek
może odnieść wrażenie, że przeskoczył o rozdział do przodu. Czytelnik
dzięki temu jest czujny, nie może nudzić się podczas lektury. Andriej
Lewicki zadbał o to, aby nie tracić naszej uwagi.
Jednak książka to nie tylko tekst, na pewno nie w wypadku Fabrycznej
Zony. Podobnie jak inne książki z serii, „Łowca z Lasu” zawiera
ilustracje. I to ile! Co ok. 30 stron otrzymujemy kolejną. Żadna z nich
nie zdradza za wiele z fabuły, raczej pomaga wgłębić się, wczuć w świat
Stasa. Są mroczne, kojarzące się z samotnością.
Pokazują potęgę Lasu.
Inna sprawa z okładką. Ilustracja na niej jest przepiękna, wspaniała,
jednak nie oddaje w pełni klimatu książki. Jest bardziej niewinna i
pogodna. Mimo to wręcz ją uwielbiam i ciężko mi znieść wciśnięcie przed
nią jakichkolwiek tekstów (w tym wypadku napisy „edycja limitowana” oraz
„książka z kodem do gry[...]”).
Podobnie jak S.T.AL.K.E.R., Survarium to uniwersum pełne dzikości. Mamy
przerażający, niebezpieczny świat. Czytając jednak „Łowcę z Lasu”,
odniosłam wrażenie, że S.T.A.L.K.E.R. to przy Survarium przedszkole.
Jestem ogromną fanką tego pierwszego uniwersum, i choć widzę mnóstwo
podobieństw między jednym a drugim, to drugie – przynajmniej u Andrieja
Lewickiego – prezentuje się znacznie bardziej nieokiełznanie. Jest
szalone, dzikie i wręcz niezbadane. Bardzo żałuję, że w Polsce na razie
książkowe Survarium jest znacznie mniejsze od S.T.AL.K.ER.a. Mam ogromną
nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Andriej Lewicki stworzył
fascynujący świat, który bardzo chętnie bym ponownie odwiedziła.
Podczas czytania odnosiłam wrażenie, że Andriej Lewicki godzinami
dopieszczał książkę, chcąc dać czytelnikom jak najlepszy produkt – i to
mu się udało. Nieważne, czy jesteście fanami S.T.A.L.K.E.R.a, czy nie,
możecie śmiało sięgnąć po tę książkę. Wejdźcie do Lasu i go poznajcie.
Ocena: 9/10
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów
~ Azrael
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz