poniedziałek, 28 listopada 2016

“Łowca z Lasu” - recenzja

Tytuł: Łowca z Lasu 
Autor: Andriej Lewicki 
Wydawnictwo: Fabryka Słów


 S.T.A.L.K.E.R. był, Przygranicze było, pora wziąć się za Survarium. Jest to kolejny cykl z Fabrycznej Zony. „Łowca z Lasu” chodził za mną od dawna. Kusił mnie opis groźnego świata, pełnego mutantów, niebezpiecznych ludzi i ciągłego ryzyka. Prawdę mówiąc, byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się, że książka będzie... Aż tak dobra. Powieść rozpoczyna się spokojnie. Najpierw mamy cytat, następnie rozdział pierwszy i refleksję głównego bohatera. Już po niej możemy domyślać się, z jakim człowiekiem będziemy mieć do czynienia – opanowanym, dojrzałym, doświadczonym mężczyzną. Zanim jednak zdołamy poznać tę postać, otrzymujemy spotkanie z dzikiem mutantem. Już na pierwszej stronie autor umieszcza zmutowane zwierzę, pamiętając o jego dokładnym opisie. Andriej Lewicki zadbał o to, aby przedstawić nam swój świat w sposób ciekawy i szczegółowy. Nie nudzimy się, czytając opisy kolejnych stworów bądź przedmiotów. Autor nie zapomina o niczym – wiemy, jak wyglądają zmutowane zwierzęta, jak się zachowują. Bohaterowie są dokładnie przedstawiani. Każdy ma więcej niż jedną-dwie cechy. Niektórzy są tak prawdziwi, bez problemu możemy się z nimi utożsamić. 

Dodatkowym atutem jest przedstawienie relacji między poszczególnymi osobami. Na samym początku książki autor ukazuje, kim dla głównego bohatera, Stasa, jest jego przyjaciel – i nie używa do tego wyłącznie słowa „przyjaciel”, a dokładnie wyjaśnia, kim dla siebie mężczyźni są. Rzadko w książkach zdarza się, aby autor aż tyle uwagi poświęcił każdemu detalowi. Jednak po takim rozpieszczeniu czytelnika szczegółami pisarz popełnił to, co wielu innych w powieściach przeznaczonych raczej dla mężczyzn: pominął płeć piękną. O ile przywykłam, że w literaturze science fiction kobiety są postaciami płytkimi, często pozbawionymi jakichkolwiek osobowości, to w wypadku „Łowcy z Lasu” widać dokładną różnicę w sposobie przedstawiania postaci. Mężczyźni są dokładnie opisywani, a kobiety mają jedną, góra dwie cechy. Nie miałabym najmniejszego problemu ze skąpym ukazaniem płci pięknej – to nic nowego w literaturze – jednak zasmucił mnie fakt, że autor nie poświęcił im choć trochę uwagi. Prawdopodobnie gdyby nie szczegółowe przedstawienie mężczyzn, nawet nie zauważyłabym tej płytkości kobiet. Wielka szkoda, że autor nie dopieścił także żeńskich postaci, jednak cieszę się, że poza tym jednym wyjątkiem nieustannie pilnował każdego detalu. Fabularnie książka przedstawia się bardzo dobrze, choć pojawiło się parę niedociągnięć. Mamy bardzo dużo akcji, mamy bogate sceny walki. Autor sprawnie przemieszał opisy przedmiotów, postaci i wydarzeń. 

Nie mamy fragmentów, w których nagle znika cała dynamika, pozostawiając czytelnika z mocno bijącym sercem i spokojnym opisem postaci. Lewicki perfekcyjnie zachował równowagę. Oczywiście pojawiają się nagłe zwroty akcji. Czasami podczas przewracania kartki na następną stronę człowiek może odnieść wrażenie, że przeskoczył o rozdział do przodu. Czytelnik dzięki temu jest czujny, nie może nudzić się podczas lektury. Andriej Lewicki zadbał o to, aby nie tracić naszej uwagi. Jednak książka to nie tylko tekst, na pewno nie w wypadku Fabrycznej Zony. Podobnie jak inne książki z serii, „Łowca z Lasu” zawiera ilustracje. I to ile! Co ok. 30 stron otrzymujemy kolejną. Żadna z nich nie zdradza za wiele z fabuły, raczej pomaga wgłębić się, wczuć w świat Stasa. Są mroczne, kojarzące się z samotnością. 

Pokazują potęgę Lasu. Inna sprawa z okładką. Ilustracja na niej jest przepiękna, wspaniała, jednak nie oddaje w pełni klimatu książki. Jest bardziej niewinna i pogodna. Mimo to wręcz ją uwielbiam i ciężko mi znieść wciśnięcie przed nią jakichkolwiek tekstów (w tym wypadku napisy „edycja limitowana” oraz „książka z kodem do gry[...]”). Podobnie jak S.T.AL.K.E.R., Survarium to uniwersum pełne dzikości. Mamy przerażający, niebezpieczny świat. Czytając jednak „Łowcę z Lasu”, odniosłam wrażenie, że S.T.A.L.K.E.R. to przy Survarium przedszkole. Jestem ogromną fanką tego pierwszego uniwersum, i choć widzę mnóstwo podobieństw między jednym a drugim, to drugie – przynajmniej u Andrieja Lewickiego – prezentuje się znacznie bardziej nieokiełznanie. Jest szalone, dzikie i wręcz niezbadane. Bardzo żałuję, że w Polsce na razie książkowe Survarium jest znacznie mniejsze od S.T.AL.K.ER.a. Mam ogromną nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Andriej Lewicki stworzył fascynujący świat, który bardzo chętnie bym ponownie odwiedziła. Podczas czytania odnosiłam wrażenie, że Andriej Lewicki godzinami dopieszczał książkę, chcąc dać czytelnikom jak najlepszy produkt – i to mu się udało. Nieważne, czy jesteście fanami S.T.A.L.K.E.R.a, czy nie, możecie śmiało sięgnąć po tę książkę. Wejdźcie do Lasu i go poznajcie. Ocena: 9/10 Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów 

~ Azrael

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka