niedziela, 16 kwietnia 2017

“Bramy Światłości” - recenzja

Tytuł: „Bramy Światłości. Tom 1”
Seria: Bramy Światłości
Autor: Maja Lidia Kossakowska

Ilość stron: 512
Wydawnictwo: Fabryka Słów

„Pan odszedł i serce świata przestało bić. Królestwo, oparte na solidnej podstawie niebiańskiej hierarchii, musi trwać.
Daimon, jeszcze niedawno wyrzutek i szaleniec, pragnący zniszczyć świat, znów stał się szanowanym, choć niezbyt lubianym Świetlistym, Abbadonem, Niszczycielem, w służbie Królestwu. Odwieczna, ulubiona banda skrzydlatych drani, zabójców i intrygantów na nowo przygarnęła go do swoich wielkich, gorących serc. Alleluja!
Świetlista z dobrego rodu, imieniem Sereda – podróżnik, kartograf, odkrywca – która właśnie wróciła z kolejnej wyprawy, przyniosła Razjelowi, Panu Tajemnic, dobrą nowinę. Znane jest miejsce bytności Pana.
Królestwo organizuje ekspedycję badawczą w dzikie i nieznane Strefy Poza Czasem, by rzucić się w wir najbardziej szalonych niebezpieczeństw czyhających gdzieś na najparszywszym zadupiu wszechświata i odnaleźć emanację Światłości.
Dowódcą wyprawy zostaje Tańczący Na Zgliszczach ze śmiercionośną Gwiazdą Zagłady.”

Fabuła 10/10

Dzieje się dokładnie to, co zostało opisane na okładce książki. Świetlista Sereda w trakcie jednej ze swoich wypraw poczuła Światłość i szybciutko doniosła o tym Razjelowi, który niezmiernie się ucieszył z jej wizyty (jak mógłby się nie ucieszyć). Pan Tajemnic z kolei pospieszył do regenta Królestwa, czyli Gabriela. Dżibril nie był tym faktem zachwycony, jak łatwo się domyślić, no bo przecież jakim cudem Światłość mogła sobie wybrać tak parszywe miejsce na swoją kryjówkę, nie mówiąc już o tym, żeby się objawić jakiejś podróżniczce. Po prostu podłość! Dyplomatycznie jednak należało wysłać tam ekspedycję, żeby ta wieść nie rozeszła się po najbardziej plugawych zakątkach wszechświata. Kolejnym dyplomatycznym krokiem było uczynienie Daimona Freya dowódcą wyprawy, ku wielkiemu niezadowoleniu Seredy. Jakby tego było, mało Świetlista na każdym kroku torpedowała wszystkie pomysły Freya, no bo kto to słyszał, żeby na wyprawę w dzikie ostępy zabierać ze sobą konia! Jakby się zapomniało, że Piołun nie jest zwykłym koniem, ale parasim, Boską Bestią. Tak, czy inaczej dzieje się dużo, bardzo dużo i na nudę nie można narzekać.

Bohaterowie 10/10

Pierwsze skrzypce w „Bramach Światłości” grają niewątpliwie Frey, Sereda oraz… Lucyfer. Ten mały drań z piekła rodem, postanowił rzucić w diabły swoją dobrze płatną posadę Imperatora Głębi i rozmówić się w końcu z Panem! Egoista jeden. Swoim zachowaniem doprowadził do wielu awantur i uczynił z regenta Królestwa chodzącą bombę zegarową – nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie. Tak, czy inaczej nasi bohaterowie musieli się zmierzyć nie tylko z nową sytuacją, ale i własnymi charakterami i uczuciami, nad którymi nie potrafili panować. Jako przykład może tutaj posłużyć Matariśwan – przywódca Marutów, zapatrzony w Seredę niczym w obrazek. Ten drań nie potrafił sobie poradzić sam ze sobą i doprowadził do katastrofy (tak się przynajmniej wydaje, gdyż autorka niestety zakończyła tom 1 w kluczowym momencie). Podobnie zachowuje się dewa Bhairawa, który nie mogąc oprzeć się pokusie dołączenia do swojego haremu prawdziwej Skrzydlatej doprowadza do jej uwięzienia. A zatem należy liczyć się z pożądaniem, zazdrością i chęcią posiadania czegoś lub kogoś.

Styl 10/10

Autorka dołożyła wszelkich starań, aby jej kolejna książka powaliła czytelnika na kolana. Czyta się z zapartym tchem. Opisy są nieco dłuższe, ale jest to spowodowane tym, że chciała przybliżyć wierzenia indyjskie, których to nawiązań jest od groma. Pikanterii oczywiście dodają sarkastyczne, ironiczne i dosadne dialogi bohaterów. Osobiście zakochałam się w tekście: „Zaraza na twoją duszę”.

Ocena końcowa 10/10

Zdecydowanie polecam „Bramy Światłości” każdemu fanowi twórczości Kossakowskiej, szeroko pojętej fantastyki oraz wszystkim tym, którzy przy książce chcą się po prostu dobrze bawić. Jak dla mnie było to fantastycznie spędzone kilka godzin i człowiekowi żal było zakończyć tą przygodę. Nie mogę jedynie wybaczyć zakończenia w takim momencie… Autorka jak mniemam w ten sposób chciała rozbudzić zainteresowanie dalszymi losami Freya, Seredy, Lampki i innych, ale proszę uwierzcie mi: nie było to niezbędne, bo i tak nie można się doczekać kolejnej części. Jedyne co mi pozostaje to modlić się do wszystkich bóstw, aby tom 2 pojawił się jak najszybciej w sprzedaży.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka