środa, 23 sierpnia 2017

“Topory i sejmitary” - recenzja

Tytuł: „Wikingowie. Topory i sejmitary”
Autor: Radosław Lewandowski
Seria: Wikingowie
Ilość stron: 478
Wydawnictwo: Akurat
 
„Wiking, którym zawładnęła żądz zemsty, nie cofnie się przed niczym, nawet przed śmiertelnie niebezpieczną wyprawą przez niemal całą Europę Wschodnią. Oddi Asgotsson postanawia dotrzeć do Konstantynopola, by odszukać i przykładnie ukarać sprawców okrutnej śmierci jego bliskich. W trakcie długiej i ryzykownej żeglugi dzikimi rzekami musi przedostać się m.in. przez tereny rządzone przez bezwzględnego kniazia Jarosława, którego ulubioną rozrywką są krwawe polowania na ludzi.
W stolicy Bizancjum na młodego Wikinga czekają tragiczne wieści, okrutni wrogowie, a przede wszystkim mnóstwo zazwyczaj mrożących krew w żyłach, a czasem zabawnych przygód. Czy Oddiemu i jego wiernym towarzyszom uda się ujść z życiem? Czy dokona zemsty, która przygnała go nad Morze Czarne z odległej Północy?”
 
Fabuła 10/10
 
To już trzecia część cyklu Wikingowie i jak to miało miejsce w poprzednich tomach, tak i tutaj na nudę nie można narzekać. Szczęśliwe zakończenia to rzadkość u Radosława Lewandowskiego. „Topory i sejmitary” to dokładny opis wędrówki Oddiego z kraju Beothuków na ratunek swojej rodzinie. Ale czy to na pewno będzie ratunek? Z bólem serca muszę przyznać, że opis znajdujący się z tyłu książki zdradził już cel podróży młodego Wikinga, choć niemalże do samego końca książki, czytelnik nie miał 100% pewności, czy Oddi uratuje choćby jedną ze swoich kobiet. Pomimo tego faux pas muszę przyznać, że autor po raz kolejny znakomicie opisał przygody młodego Asgotssona i przeszkody, jakie młody jarl musiał pokonać. Wystarczy wymienić morskie potyczki, spotkanie z legendarnymi Jomswikingami, dla których honor to podstawa, spotkanie z Jökulą Szarym (pamiętacie go jeszcze?), poprzez kniazia Jarosława, który zyskał u mnie przydomek „krwawy drań”, a kończąc na samym Konstantynopolu, zwanym przez Askomanów Miklagardem. „Najeźdźcy z Północy” zakończyli się w chwili, w której Oddi Asgotsson przejął władzę po swoim ojcu. Od tej chwili musiał się stać jarlem, za którym ludzie pójdą w ogień, musiał zdobyć ich szacunek, a jednocześnie nie zrazić do siebie swojej młodej żony, podejmując pochopne bądź nieprzemyślane decyzje. A takich decyzji Oddi musiał podjąć bez liku… Wystarczy choćby wspomnieć krwawe polowanie u Jarosława… Lepiej doprowadzić do śmierci swoich ludzi, czy lepiej „dać się ograbić”? A przecież wiadomo, że bez złota, srebra, czy skór na wymianę, Oddi nie mógłby zakończyć swojej misji…
 
Bohaterowie 10/10
 
Im więcej złych rzeczy się dzieje, tym człowiek zdobywa większe doświadczenie i dojrzewa. Tak to właśnie jest z Oddim Asgotssonem. Musiał szybko zmężnieć, dojrzeć, bo nie dosyć, że niebawem zostanie ojcem, to jeszcze musi troszczyć się o swój hird. Na szczęście ma do pomocy wyjątkowego doradcę w osobie Hrafna Szermierza. Wiking ten przeżył już niejedną walkę, a dzięki tęgiemu umysłowi, nadal ma głowę na karku. Ale jak to u Askomanów bywa – są to porywczy ludzie i płacą za swoje błędy. Tylko, czy błędem jest chęć pomszczenia osoby, którą się kocha? Wśród wszystkich postaci, które wykreował Lewandowski to Styrbjörn „król bez królestwa „ i „Vagn z Jomsborga, o którym krążą opowieści, że jest równie odważny jak waleczny” znacząco zwrócili na siebie moją uwagę. Ci dwaj mają tendencję do mówienia tego co myślą, co oczywiście nie zawsze dobrze się kończy. Czasami po prostu słowa szybciej opuszczą usta niż bohaterowie pomyślą co czynią, ale niejednokrotnie prowadzi to do zabawnych sytuacji. Na koniec dwa słowa o wybitnych „czarnych charakterach” „Toporów i sejmitarów”: jak już wcześniej wspomniałam to ten tytuł należy do kniazia Jarosława, ale musi się nim podzielić z konsulem Valeriusem. Tak po prawdzie to zastanawiam się, który z nich jest gorszy. Jarosław przecież pragnie jedynie władzy i nie liczy się z tym, ile osób zginie po drodze. Valerius to jednak szaleniec, który zabija dla własnej przyjemności, a to co później robi z ofiarami to już inna historia, którą można poznać czytając „Topory i sejmitary”.
 
Styl 10/10
 
Jestem skłonna stwierdzić, że autor doprowadza do sytuacji, że czytelnik nie jest w stanie odłożyć książki, dopóki jej nie skończy. Opisy i dialogi są znakomicie zbalansowane i czytelnik ma pełen obraz sytuacji, która aktualnie dzieje się w książce. Sceny batalistyczne, których nie brakuje są opisane tak, że widzi się je oczyma wyobraźni, co jest nie lada sztuką. Niestety ma to swoje wady, gdyż „widzi się” również sceny mało przyjemne, mówiąc eufemistycznie.
 
Ocena końcowa 10/10
 
„Topory i sejmitary” to znakomita kontynuacja „Najeźdźców z Północy”, którą zdecydowanie polecam przeczytać nie tylko fanom przygód Wikingów, ale również tym, którzy cenią sobie dobrą historię. Jednakże porównując wszystkie trzy książki to muszę przyznać, że odczuwam niewielkie rozczarowanie faktem, że zarówno w drugiej, jak i trzeciej części nie było słowa na temat dalszych losów Erika Erikssona, o którym było głośno w „Wilczym dziedzictwie”. Pomijając ten fakt, to pomysł na skupieniu się na losach Oddiego Asgotssona i zakończenie jego podróży należy do znakomitych. Teraz jednak pytanie nasuwa się samo: „czy to, aby na pewno koniec?” 
 
Na koniec warto po raz kolejny podkreślić ogromny wkład pracy autora nad historycznym tłem wszystkich książek z serii „Wikngowie”. Każda z nich zaopatrzona jest w słowniczek terminów i posłowie, nad którym warto choć przez chwilę się zastanowić, a w „Toporach i sejmitarach” można znaleźć kilka słów o słowiańskiej Polsce i dawnych bogach, którym oddawano cześć, a o których dzisiaj niewielu ludzi wie lub pamięta. A szkoda.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Business & Culture oraz wydawnictwu Akurat.
- Frey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka